Etnolog o Bożym Narodzeniu: tradycje trwają, ale ich sens nam umyka
Niegdyś doskonale zdawano sobie sprawę, jaki jest sens poszczególnych rekwizytów, potraw, gestów; wszystko miało swój wymiar magiczny i symboliczny. Dziś wiele tradycji trwa, ale wiedza o nich umyka – mówi o Bożym Narodzeniu etnolog dr Grzegorz Odoj, prof. UŚ.
W przededniu świąt powraca temat tradycji, czyli międzypokoleniowego przekazu zwyczajów, zasad, norm, działań obrzędowych. Ich praktykowanie umacnia naszą tożsamość, odrębność lokalną, regionalną. Pojawia się też odwieczne pytanie: dlaczego tak robimy. W większości przypadków ten pierwotny sens, pierwotna symbolika tych działań w naszej świadomości zaniknęła, ale robimy to dalej, bo tak zawsze robił mój ojciec, moja matka, moi dziadkowe i tak powinno się robić – mówił PAP etnolog z Uniwersytetu Śląskiego.
Dodał, że niegdyś doskonale zdawano sobie sprawę, jaki jest sens poszczególnych rekwizytów, potraw, gestów. Wszystko miało swój wymiar magiczny i symboliczny, np. pusty talerz na stole najpierw był związany z upamiętnianiem duchów przodków, później był on dla zbłąkanego wędrowca czy nawet dla Pana Jezusa. Podobnie w kwestii potraw. Na przykład taki mak: dziś spożywamy go w postaci ciasta, kutii czy makówek – ale już bez zastanawiania się, że to symbol płodności. Obecnie nie dostrzegamy już tych uwarunkowań magicznych, ponieważ nie mamy takiej potrzeby – tłumaczył Odoj.
Wskazał też, że spora część tradycji związanych z Bożym Narodzeniem wywodzi się z dawnej kultury chłopskiej. Dzisiejsza kultura to przede wszystkim kultura miasta, to miasto dyktuje mody, trendy – dodał.
Ekspert przypomniał, że tradycja jest zmienna. Wydaje nam się, że tam, gdzie pojawia się pojęcie: tradycja, tradycyjny, mowa jest o czymś odwiecznym, a tak nie jest. Przykładem może być jedna z ikon Bożego Narodzenia, jaką jest karp. On powszechnie pojawia się właściwie dopiero po 1945 r. – powiedział.
Dodał, że w każdej tradycji istnieje taki rdzeń, który zmienia się wolno lub nawet bardzo wolno. Oprócz wspomnianego karpia można tu także wskazać choinkę.
Z kolei wśród nowych elementów świętowania Bożego Narodzenia etnolog wymienił wyjazdy do egzotycznych krajów (choć obecnie z powodu pandemii jest to utrudnione) czy mutacje wigilijnej kolacji np. w wersji wegańskiej.
Również kultura popularna – kontynuował Odoj – wprowadza nowe elementy jak np. rodzinne oglądanie popularnej komedii świątecznej, rokrocznie emitowanej w telewizji w Boże Narodzenie właśnie.
Etnolog podsumował, że choć sens wielu zwyczajów już umyka, to nadal świętujemy Boże Narodzenie świadomie. Święta są ważnym elementem naszego życia, to odwrócenie naszej codzienności. I choć obserwujemy obecnie desakralizację świąt, to ta sfera ludyczna, emocjonalna, pozostanie z nami na bardzo długo – powiedział Odoj.
Komentarze (1)
Ergo Sum, 26 grudnia 2020, 10:47
O Boże, chroń nas Panie przed takim etnologami. Za mało tu miejsca, aby to wszystko wyjaśnić co etnolog nabajdurzył. Po pierwsze błąd metodologiczny polega na traktowaniu najstarszych zwyczajów jako źródła zwyczajów następnych. To błąd kardynalny. Owszem, można odnaleźć ślady starszych zwyczajów, ale procesy często wykorzystując okoliczności do tego aby nadać nowy sens. Tak było zawsze gdy kultura chrześcijańska następowała po pogańskiej. Wykorzystywała zastaną kulturę i nadawała jej nowy głębszy sens. Niestety ateistyczni etnolodzy kompletnie nie rozumieją tego procesu. Próbują go analizować właśnie tak jak dr Odoj. Nie chodzi mi tu o uznanie wartości religijnych - ale o obiektywne zauważenie pewnego procesu.
Przy okazji - sprawa karpia - oczywiście że był w tradycji polskiej już w średniowieczu, lecz był traktowany jako ryba biedoty. Dlatego nie był "w tradycji" i nie występuje na rysunkach, które w piśmiennictwie były kierowane do warstw bogatszych, ale przepisy wigilijnego karpia w szarym sosie znane są już z XVI wieku.
Na świecie istnieją tradycje, które datuje się na dziesiątki tysięcy lat. Owszem ich interpretacja się nieco zmienia, ale są też proces odwrotne - tj przypominania starych znaczeń. Bez wartościowania ich głębi nie można poprawnie badań takich zjawisk. I to obiektywnie - np. zakładając że interpretacja psychologiczna jest głębsza niż mechaniczna, a interpretacja socjologiczna jest głębsza niż magiczna. Doktor ewidentnie pomija ten proce - a więc całokształt jego badań jest bezwartościowy z punktu widzenia naukowego.