Natura radzi sobie z CO2
Badania naukowców z University of Bristol dowodzą, że od roku 1850 stosunek pomiędzy dwutlenkiem węgla obecnym w powietrzu, a absorbowanym przez naturę pozostaje mniej więcej stały. Pomimo tego, że w tym czasie powodowana przez człowieka emisja tego gazu zwiększyła się z 2 do 35 miliardów ton rocznie. To wskazuje, że natura ma znacznie większe zdolności absorbowania CO2 niż dotąd sądzono.
Doktor Wolfgang Knorr, zauważa, że jego odkrycia stoją w sprzeczności z wcześniejszymi badaniami, których autorzy obawiali się, że gdy przyroda osiągnie granice zdolności absorbcji, ilość wspomnianego gazu w atmosferze gwałtownie wzrośnie.
Naukowiec zauważa jednak, że uzyskane przez niego dane nie powinny nas uspokajać. Jak wszystkie tego typu badania, są one obarczone pewnym marginesem błędu, gdyż nie mamy dokładnych danych. Zamiast polegać na przyrodzie i wierzyć, że będzie radziła sobie z emitowanym przez nas gazem, musimy dowiedzieć się, dlaczego proporcje nie uległy zmianie - mówi Knorr.
Komentarze (15)
p53, 12 listopada 2009, 13:07
dziwne...widzialem liczne dane statystyczne (np. wykresy), ktore wyraznie pokazywaly gwaltowny wzrost CO2 w powietrzu po rewolucji przemyslowej. Gdyby ilosci wydalanego i pochlanianego CO2 sie kompensowaly, to chyba nie nastepowalby wzrost stezenia w powietrzu wraz z biegiem lat. logiczne. Ale jak sam badacz przyznaje, tak szerokie badania zawsze sa obarczone bledem
Parsifal, 12 listopada 2009, 13:56
Hollywood na tym nie zarobi
kajot, 12 listopada 2009, 14:24
Stosunek zawartości CO2 w powietrzu do ilości asymilowanego CO2 przez przyrodę jest stały wg. tych badań, więc wydaje mi się, że zawartość związku w atmosferze jest większa tak jak mówiły Twoje wykresy, ale i występował taki sam wzrost asymilacji CO2 przez biosferę (to wydaje mi się trochę dziwne, skąd miałby wyniknąć taki skok asymilacji CO2?). Czyli, gdyby zdolności asymilacyjne biosfery były dawno przekroczone mielibyśmy 2x więcej CO2 w atmosferze niż mówił wspomniany przez Ciebie wykres. Tak to rozumiem i nie rozumiem zarazem ;-)
Revo, 12 listopada 2009, 14:58
Skoro CO2 przybywa w atmosferze, to znaczy że natura sobie jednak nie radzi z obecną sytuacją, trudno o bardziej banalną obserwację.
nieuk, 12 listopada 2009, 15:16
Może mi wytłumaczycie - przez 50 lat mieszkałam w ścisłym centrum Wawy. Przez ten czas obserwowałam miejski drzewostan, liczny na zapleczach ulic. Wiele drzew padło, urosło dużo nowych. Te nowe rosły zadziwiająco szybko, jakby były dokarmiane. A może miała na to wpływ duża, miejska ilość CO2 w powietrzu, czyli węgiel, dostarczający roślinom budulca tkanek? Drzewa rosły szybciej, miały coraz więcej liści, tym samym były zdolne absorbować więcej CO2 i wymieniać go na tlen. Czy to może tak działać?
mikroos, 12 listopada 2009, 15:32
Oczywiście, że może Na dodatek kwaśne deszcze bogate w azotany działały niczym najlepszy nawóz, a ocieplenie powietrza, charakterystyczne dla miast, dodatkowo przyśpieszało metabolizm i wydłużało okres wegetacyjny.
p53, 12 listopada 2009, 16:04
chyba nie wiesz co za glupote piszesz
one wrecz utrudniaja wzrost poprzez uwolnienie metali ciezkich w formie aktywnej, ktora moze byc pobrana przez rosliny, ponadto niszcza blony, chlorofil i wywoluja zaklucenia gospodarki wodnej. Kwasne deszcze szkodza, a nie pomagaja rosnac. co do azotu, wiesz w jakiej formie rosliny go przyjmuja najlatwiej? NH4+ i NO3- (no niektorym udaje sie jeszcze wykozystac mocznik, ale to szczegol). A kwasny deszcz utrudnia pobieranie, bo zakwasza glebe.
mikroos, 12 listopada 2009, 16:10
Faktycznie, źle się wyraziłem: kwaśne deszcze jako takie nie pomagają ze względu na pH, ale azotany jak najbardziej. Mój błąd, głupio napisałem.
p53, 12 listopada 2009, 16:22
tak azotany pomagaja. tylko co z tego ze kwasne deszcze zawieraja te azotany, jak i tak nie moga byc przyswojone, bo pH sie tak radykalnie obniza, ze nie da rady. azotany najlepiej przyswajalne sa w pH ok 7. Chyba tylko mangan by sie dobrze przyjmowal w silnie zakwaszonej glebie...
mikroos, 12 listopada 2009, 16:26
True, mój błąd.
p53, 12 listopada 2009, 16:56
8)
a gdzie zwiekszona reputacja dla mnie ?
thibris, 16 listopada 2009, 05:09
Wydaje mi się że można tą sytuację porównać do dzisiejszych kuchni. Załóżmy że gotujemy na kuchence dla 2 osób dziennie przez co ilość dymu (z przypalanych potraw ? ) w kuchni jest stała. Po jakimś czasie zaczyna wzrastać ilość domowników (zwiększenie ilości dymu w kuchni), ale jednocześnie kupujemy okap kuchenny pochłaniający całe to świństwo. Wraz z rozwojem sytuacji wzrasta nam dalej ilość dymu wytwarzanego w naszej kuchni i jednocześnie ustawiamy okap na coraz wydajniejszą pracę. Nie wiem tylko co by miało robić za ten okap w naturze - ale według artykułu powinno to działać na podobnej zasadzie.
p53, 16 listopada 2009, 12:17
slaba hipoteza, bo wlasnie co mialoby byc tym "okapem" ktory sie raptem pojawia?
thibris, 16 listopada 2009, 19:03
To nie jest hipoteza ale wyniki badań - autorzy sami twierdzą, żeby traktować je na spokojnie, gdyż mogą być obarczone błędem. Pożyjemy, policzymy, zobaczymy.
Bacz, 17 listopada 2009, 13:07
To że absorbcja nadąża za wzrostem wydzielania nie oznacza że że stężenie będzie stałe tylko że np. wzrost wydzielania dwukrotny powoduje np. wzrost stężenia 1,2 raza czyli że mamy do czynienia z ujemnym sprzężeniem zwrotnym. Przypuszczam, że ta absorbcja jest związana z tym że CO2 jest podstawowym surowcem dla budowy masy glonów w oceanach, rośliny w ogóle składają się z węglowodanów które budują pobierając CO2 z otoczemia. Glony i ich szczątki po jakimś czasie opadają na dno i tam węgiel zostaje uwięziony. Im więcej CO2 tym więcej glonów jest i tym więcej opada, proste.