Zebranie na pustyni
W październiku zeszłego roku rząd Malediwów zorganizował podwodne posiedzenie, zaś w grudniu Nepalczycy obradowali na Mount Everest. Ze względu na położenie geograficzne 12 ministrów gabinetu mongolskiego wybrało z goła odmienny wariant – zebranie na pustyni Gobi. Wszystkich łączył jednak cel, a mianowicie zwracanie uwagi świata na zmianę klimatu.
Gdy w piątek (27 sierpnia) oficjele rozstawiali swoje krzesła i stoły w dolinie Gashuunii Khooloi w ajmaku południowogobijskim, musieli się zmierzyć z wielkim upałem. Zielone czapeczki z napisem "Ocalmy naszą planetę" właściwie w ogóle nie dawały cienia, lecz wszyscy starali się zrealizować plan. Ubrani w garnitury i krawaty urzędnicy dotarli na miejsce po 15-godzinnej podróży dżipami (stolica kraju Ułan Bator znajduje się na północy w odległości 670 km). Nic dziwnego, że szybko wkopano flagę narodową i rozpoczęło się godzinne posiedzenie.
Mongolia odczuwa globalną zmianę klimatu – podkreśla premier Batbold Sukhbaatar, który wspomina m.in. o minionej zimie. Była jedną z najsurowszych w ostatnich dziesięcioleciach. Niskie temperatury zabiły ok. 1/5 bydła. Na nieszczęście obywateli katastrofy naturalne występują coraz częściej, spada coraz mniej deszczu, wysychają rzeki oraz strumienie, a pokrywa śnieżna topnieje.
Miejsce na spotkanie wybrano nieprzypadkowo. Jeszcze niedawno, bo 5 lat temu, w dolinie uprawiano wiele jadalnych roślin i było tu znacznie mniej wydm. "A teraz, proszę spojrzeć, wszystko pokrył piasek. Wydmy się przesuwają i każdego roku zajmują coraz więcej miejsca" – stwierdza ze smutkiem jeden z kandydatów na urząd prezydenta w 2005 r. Badarch Erdenebat.
Minister środowiska naturalnego i turystyki Gansukh Luumed uważa, że przyspieszone pustynnienie zagraża tradycyjnymi trybowi życia mongolskich pasterzy. Obecnie proces ten dotyczy 70% mongolskich ziem. Mongolscy delegaci wezmą w listopadzie udział w ogólnoświatowym mityngu klimatycznym w Cancún w Meksyku, gdzie zamierzają naświetlić sytuację swoją i innych krajów rozwijających się.
Komentarze (3)
powerover, 30 sierpnia 2010, 13:28
Może nasi ministrowie też powinni obradować w takich "trudnych" miejscach? np. na obszarach po powodziowych?
Jurgi, 30 sierpnia 2010, 16:16
Ja bym ich raczej wysyłał na posiedzenia na wysypisku śmieci. A to z tego powodu, że marnują wiele okazji: http://wyborcza.biz/biznes/1,101716,8282169.html?as=1&startsz=x
czesiu, 30 sierpnia 2010, 19:44
Tak, szczyt dbania o klimat - 670km wycieczka aby sobie pogadać...
Równie dobrze można było tą rozmowę poprowadzić w innym, bliższym dla wszystkich miejscu, bądź poprzez np. skype - dopiero wtedy miało by to ręce i nogi.