Po wypuszczeniu komarów zarażonych pasożytem ludzie rzadziej chorują na dengę
Po wypuszczeniu komarów będących nosicielami bakterii z rodzaju Wolbachia, w trzech kolumbijskich miastach doszło do olbrzymiego spadku liczby zachorowań na dengę. Taką informację podczas ostatniego dorocznego spotkania Amerykańskiego Towarzystwa Medycyny Tropikalnej i Higieny przekazała epidemiolog Katie Anders z Monash University w Australii, która pracuje przy World Mosquito Program (WMP). Tam, gdzie komary zarażone Wolbachią się zadomowiły, liczba przypadków dengi spadła nawet o 97%.
W 2005 roku naukowcy zauważyli, że Wolbachia – pasożyt bezkręgowców – pomaga zwalczyć zakażenia przenoszone przez komary. Po 4 latach udało się wyizolować bakterie od muszek owocowych i nie uciekając się do żadnych modyfikacji genetycznych, wprowadzić je do jaj komarów Aedes aegypti. Spodziewano się, że bakteria skróci po prostu życie komarów, ale zaobserwowano coś jeszcze – znaczące ograniczenie namnażania wirusa dengi. Kilka lat później zauważono, że Wolbachia ogranicza też transmisję wirusów czikungunii i ziki. W trakcie prowadzonych eksperymentów naukowcy stwierdzili, że bakteria konkuruje z wirusami o zasoby w ciele komara i bakteria często wygrywa. Co więcej, komary przekazują bakterię swojemu potomstwu. Rozpoczęły się więc intensywne prace zarówno nad komarami przenoszącymi Wolbachię, jak i testy polowe. Na ograniczoną skalę prowadzono je m.in. w Australii, Brazylii, Indonezji i Wietnamie.
Jednak w Kolumbii komary z Wolbachią wypuszczono w jednych z najgęściej zaludnionych regionów kraju. To największe na świecie testy komarów z Wolbiachą. Zarówno pod względem obszaru, jak i liczby mieszkańców, informuje Anders. Pierwsze komary wypuszczono w dolinie Aburra w 2015 roku i działania te powtarzano przez kolejnych 5 lat. W tym czasie Aedes aegypti z Wolbachią rozprzestrzeniły się w miastach Bello, Medellín and Itagüí. Mieszka tam 3,3 miliona osób, a zwierzęta występują na obszarze 135 km2. Naukowcy z WMP uznają, że badany obszar jest „całkowicie pokryty”, gdy 60% występujących tam komarów jest nosicielami Wolbachii. Udało się to całkowicie osiągnąć w Bello, Itagüí oraz około połowie Medellín.
Od czasu wypuszczenia komarów w regionie nie doszło do żadnej większej epidemii dengi, a liczba zachorowań spadła o 95% w Bell i Medellín oraz o 97% w Itagüí. Wyniki są bardzo zachęcające, jednak eksperci nie otwierają jeszcze szampana.
Zachorowalność na dengę charakteryzuje się bowiem dużą wieloletnią zmiennością. Istnieje więc pewne prawdopodobieństwo, że spadek liczby chorych po wypuszczeniu komarów to przypadek. Dlatego też uczeni nadal będą monitorowali sytuację, a im dłużej liczba zachorowań będzie utrzymywała się na obecnym niskim poziomie, z tym większą pewnością będzie można powiedzieć, że to zasługa komarów z Wolbachią.
Jednak do optymizmu uprawniają wyniki randomizowanych badań, jakie organizacja World Mosquito Program przeprowadziła w Yogyakarcie w Indonezji. Komary z Wolbachią wypuszczono w niektórych częściach miasta, a porównanie z częściami, w których takich komarów nie było wskazuje, że liczba zachorowań spadła o 77%. To na razie jedyne takie badanie. Drugie jest właśnie prowadzone w brazylijskim Belo Horizonte. Przed kilkoma miesiącami WMP ogłosiła, że ma zamiar wybudować w Brazylii zakład, w którym będą przygotowywane komary z pasożytem. W ciągu kolejnych 10 lat mają być one wypuszczone w wielu miejscowościach w Brazylii.
Denga to zakaźna choroba tropikalna przenoszona przez komary. Rzadko jest śmiertelna, jednak charakteryzuje ją wysoka gorączka, bardzo silny ból i sztywność w stawach. W wyniku komplikacji po dendze może rozwinąć się zagrażająca życiu gorączka krwotoczna.
Komentarze (0)