Komórka do wyładowania emocji
Studenci z Uniwersytetu Utah mogą się teraz wypłakać w samotności w specjalnej komórce, która stanęła w bibliotece.
Instalacja powstała na zajęciach ze stolarki. Jej autorami są Nemo Miller, Tony Miller i David Meyer. Wnętrze wyścielono ciemnym materiałem. Do kompletu dołożono parę pluszaków.
Na drzwiach znajduje się regulamin użytkowania, z którego wynika, że przed wejściem do kryjówki należy zapukać. W komórce może przebywać wyłącznie jedna osoba, a maksymalny czas użytkowania wynosi 10 min. Przed wyjściem z "przybytku" należy wyłączyć światło i licznik. Wspominając o komórce w mediach społecznościowych, należy wykorzystywać hasztag #cryclosetuofu.
Jak można się domyślić, komórka szybko stała się viralem. Większość osób twierdzi, że to doskonały pomysł, który warto by wcielić w życie na innych uczelniach. Reszta podaje w wątpliwość praktyczność takiego rozwiązania - ponieważ ściany nie są dźwiękoszczelne, trudno mówić o prawdziwej prywatności.
Komentarze (3)
nantaniel, 1 maja 2018, 10:37
Jakby się studentom tak nie nudziło na zajęciach ze stolarki, to może któryś zauważyłby, że w WC takich kabin do "rozładowywania" emocji stoi zazwyczaj kilka.
Ksen, 1 maja 2018, 14:25
Autorem koncepcji był chyba Lem. W Dziennikach Iona Tichego, wyszalnie były wygłuszonymi pomieszczeniami, gdzie osobnik mógł dać upust ogarniającej go wściekłości. Pojęcie to ewoluowało i w Kongresie futurologicznym zmieniło się w pigułkę, która pozwalała przeżyć cały proces bez oddalania się gdziekolwiek:
Nowy wspaniały świat nadchodzi wielkimi krokami!
darekp, 1 maja 2018, 16:00
Ano, zgadza się. I byłby niezły ubaw (tak mi się kojarzy i nie twierdzę, że tak będzie, ale IMHO istnieje taka możliwość), gdyby za x lat okazało się, że bardziej skuteczne są takie większe "wyszalnie", bardziej rozbudowane, ozdobione od wewnątrz jakimiś figurami aniołków czy czymś w tym rodzaju, w których pacjent już by nie wyrzucał na zewnątrz negatywne emocje, ale PROSIŁ kogoś/coś, co ma odpowiednie moce, o spełnienie jego potrzeb
Bo ta koncepcja wyszalni do mnie osobiście jakoś nie przemawia. Tłukąc jakiegoś pluszaka tylko utwierdziłbym się w poczuciu, że jestem skrzywdzony i wychodziłbym z przekonaniem, ze w realu też mam prawo komuś "przywalić". Przecież ci, co zbudowali tę wyszalnię dla mnie (i dla innych) potwierdzili tym samym, że istnieje jakiś problem, mój problem, z którym coś należy zrobić. A kto coś zrobi, jak nie ja?
Jak to było? Gdy karmisz złego psa, to wygrywa zły, gdy karmisz dobrego, to wygrywa dobry