Drakula płakał krwawymi łzami. Słynny książę prawdopodobnie cierpiał na hemolakrię
Pod koniec XIX wieku irlandzki pisarz Bram Stoker stworzył postać przerażającego wampira, hrabiego Drakuli. Niektórzy twierdzą, że jego pierwowzorem był hospodar wołoski Wład III Palownik, zwany Władem Tepeszem lub Władem Drakulą. Władca zyskał złą sławę już w XV wieku, gdyż okrutnie karał swoich wrogów. Podobno zabił nawet 80 000 ludzi, wielu z nich nabijając na pal. Jego przydomek Drakula, czyli syn Drakula, pochodzi od przydomku jego ojca, Włada Drakula. Ten zaś przybrał go, gdy wstąpił do Zakonu Smoka (Societas Draconistratum), powołanego przez Zygmunta Luksemburskiego do obrony chrześcijaństwa przed rosnącą potęgą Imperium Osmańskiego.
W ostatnich dekadach, dzięki rozwojowi nowych technik badawczych, naukowcy coraz chętnie analizują molekuły z przeszłości – głównie białka. Dzięki temu możemy wiele dowiedzieć się o ewolucji człowieka, diecie naszych przodków, chorobach, jakie ich dręczyły, poznać materiały, jakich używali np. do tworzenia dzieł sztuki. Techniki takie jak spektrometria mass pozwalają wykrywać niewielkie ilości interesujących nas substancji i rozszyfrowywać skład skomplikowanych mieszanin.
Maria Gaetana, Vincenzo Cunsolo i ich zespół z Uniwersytetu w Katanii i Politechniki w Mediolanie, we współpracy z Rumuńskim Archiwum Państwowym, przeanalizowali trzy listy napisane przez Włada Drakulę. Dwa z nich zostały napisane w 1475 roku i szybko trafiły do istniejącego od 1465 roku archiwum miasta Sybin. Wciąż się w nim znajdują. Są w świetnym stanie, nigdy nie były poddawane pracom konserwatorskim. Są przechowywane w kopertach, oddzielnie od siebie, wolno je dotykać tylko w rękawiczkach, a każdy przypadek ich przeglądania jest odnotowywany. Trzecim z listów, napisanym w 1457 roku, zajmowali się w ubiegłym wieku konserwatorzy w Bukareszcie. Prace prowadzono tak, by zminimalizować ryzyko chemicznego i biologicznego zanieczyszczenia zabytku.
Naukowcy znaleźli na listach olbrzymią liczbę białek i peptydów powiązanych z różnymi organizmami, od wirusów i bakterii, poprzez rośliny, owady po człowieka. Jednoznacznie zidentyfikowali 16 endogennych (czyli pochodzących z wewnątrz organizmu) białek ludzkich. Wśród nich znajdowały się trzy proteiny pochodzące z układu oddechowego. Szczególnie interesujące były dwie, gdyż mutacje w kodujących je genach są takie same w niektórych ciliopatiach (chorobach rzęsek i wici) układu oddechowego oraz chorobach siatkówki. Znaleziono też 5 protein występujących we krwi. Uwagę naukowców szczególnie przykuła jedna z nich, która występuje w gruczołach potowych oraz w proteomie łez. Analizy wykazały też obecność około 500 peptydów, z czego około 100 pochodziło od człowieka. Tutaj naukowcy zainteresowali się 31. Wiele z nich odkryto w listach z 1475 roku, ale w liście z roku 1457 znaleziono jedynie 11. Na wszystkich listach były peptydy powiązane z krwią i układem oddechowym.
Zidentyfikowano też peptydy powiązane z białkami zaangażowanymi w rozwój ciliopatii, chorób siatkówki oraz stanem zapalnym. Jednak pochodzące z krwi peptydy związane z białkami z siatkówki i łez zostały odkryte wyłącznie w dwóch późniejszych listach.
Nie można wykluczyć, że wykrycie większej liczby peptydów na listach z 1475 roku spowodowana jest faktem, iż są one lepiej zachowane. Jednak możliwe jest też po prostu, że z wiekiem stan zdrowia Włada Palownika się pogarszał.
Niektóre z historycznych doniesień mówią, że Drakula „płakał krwawymi łzami”. Badania listów zdają się to potwierdzać. Zidentyfikowane przez naukowców białka i peptydy sugerują, że – przynajmniej w późniejszych latach życia – hospodar cierpiał na zapalenie układu oddechowego i/lub skóry oraz hemolakrię, charakteryzującą się obecnością krwi we łzach.
Oczywiście listy były dotykane przez więcej osób, niż tylko Wład. Możemy jednak z dużą dozą prawdopodobieństwa przypuszczać, że najbardziej wyraźne ślady pozostawił na nich sam autor. Ponadto ze wszystkimi trzema listami musiałyby mieć kontakt osoby cierpiące na podobne schorzenia.
Ze szczegółami analizy można zapoznać się w artykule Count Dracula Resurrected: Proteomic Analysis of Vlad III the Impaler’s Documents by EVA Technology and Mass Spectrometry opublikowanym na łamach Analytical Chemistry.
Komentarze (1)
venator, 23 sierpnia 2023, 01:29
Te 80 tyś można między bajki włożyć. Samo hospodarstwo wołoskie liczyło w owym okresie nie więcej niż 0,5 mln ludzi. Zaś sam Wład był na tyle okrutny na ile trzeba było, aby przeżyć w owym wymagającym świecie.
Raczej niewiele ponad normę.
Wład Palownik (rum. Tepes) zwany też Drakulą, stał się z za to pewnego rodzaju ofiarą rodzącej się, za sprawą jednego z największych wynalazków wszechczasów - druku, popkultury.
W 1459 r. Wład, dbający o swe hospodarstwo (dla Rumunów jest swego rodzaju bohaterem narodowym, tak jak oczernieni przez Sienkiewicza Janusz Radziwił - dla Litwinów, a Chmielnicki - dla Ukraińców), ograniczył możliwości handlu saskim i katolickim kupcom z Siedmiogrodu (Transylwanii). Wzbudziło to ich zrozumiałą niechęć i odwet w postaci serii pamfletów, oszczerczych wobec hospodara. Zbiegło się to z rywalizacją o tron hospodarski, gdzie jednym z głównych graczy politycznych był król węgierski, Maciej Korwin. I na dworze Korwina, pojawiły się pamflety oczerniające Włada. Pamflety miały także charakter rozrywkowy, sensacyjny.
W dodatku sprawą zainteresował się Micheal Beheim, płodny niemiecki poeta, który stworzył poemat „Von ainem wutrich der hies Trakle waida von der Walachei”, czyli „O krwawym szaleńcu zwanym Draculą, wojewodą wołoskim”.
I tu ciekawostka. Micheal Beheim, początkowo tworzył na dworze szambelana cesarskiego, Konrada Weinsberga. A to właśnie Weinsberg, w 1431 r. wprowadzał do elitarnego zakonu rycerskiego - Związku Smoczego, hospodara wołoskiego, Włada II, który uzyskał przydomek - Draco- Smok. Ludnośc przekształciła to później w Dracula - Diabeł.
Wład Dracul był ojcem Włada Tepesza, który również został członkiem zacnego zakonu. Tyle, że po śmerci cesarza Zygmunta Luksemburskiego ów związek podupadł. Może to przypadek, ale Beheim zapewne znał historię Włada Draculi, zasłyszaną od swego promotora, a w jego ręce dostały się zapewme także pamflety oczerniające syna hospodara.
Beheim, stworzył fikcyjne dzieło literackie, które obok pamfletów, przedstawiały niezwykle okrutnego władcę, który miał jeść ugotowane dzieci , siedząc w kręgu utworzonym z pali z nabitymi zwłokami przeciwników i iinne bzdury.
No i właśnie druk. W 1480 r., cztery lata po bohaterskiej śmierci Tepesza w zasadzce przygotowanej przez przeciwników politycznych to za sprawą druku, pamflety te, zaczęły masowo być kolportowane. Potrzeba była (tak jak i dzisiaj) na sensacje, a doskonale do tego nadawał się władca z górskiego pogranicza chrześcijańskiej Europy, który nie przebierał w środkach, a jako wisieńka na torcie, dodatkowo miał rozkoszny przydomek - Diabeł. Świetna historia, żeby sprzedać to na dworze miejscowego arystokraty lub zamożniejszego kupca. A później historia roznoszona przez wiecznie plotkującą służbę szła w świat...
Ps. Uważam, że jedną z przyczyn zwycięstwa reformacji w wielu krajach ("dziwnym" trafem na ogół dziś przodujących) jest docenienie właśnie druku i jego wielkiej siły. Oprócz fermentu intelektualnego u reformatorów, wynikłego z coraz lepszego dostępu do książek, znaczenie miała np. rozpoznawalność Lutra. M. Luter był chyba pierwszą osoba rozpoznawaną publicznie - za sprawą drukowania ulotek z jego podobizną.