Konstelacje sztucznych satelitów stanowią coraz większe zagrożenie dla badań naukowych
Naukowcy czekają na uruchomienie Vera C. Rubin Observatory, obserwatorium astronomicznego, którego budowa dobiega końca w Chile. Na jego potrzeby powstał najpotężniejszy aparat fotograficzny na świecie. Obserwatorium ma co trzy tygodnie wykonywać fotografie całego nieboskłonu. Jego główny program badawczy – Legacy Survey of Space and Time – zakłada utworzenie mapy Drogi Mlecznej, dokonanie spisu obiektów w Układzie Słonecznym czy zbadanie niewyjaśnionych sygnałów dobiegających z głębi wszechświata. Jednak obserwatorium może nigdy nie spełnić pokładanych w nim nadziei.
Niedawno opublikowane raporty przygotowane przez zespół obserwatorium, a także amerykańskie Government Accountability Office – odpowiednik polskiej NIK – rysują przyszłość astronomii w ciemnych barwach. Konstelacje sztucznych satelitów, których panele słoneczne i anteny odbijają światło, mogą praktycznie uniemożliwić naziemne badania astronomiczne w świetle widzialnym. Niemożliwe mogą stać się badania kolizji czarnych dziur czy obserwacje asteroid bliskich Ziemi. Specjaliści ostrzegają, że mamy ostatnią możliwość, by temu zapobiec.
Obecnie na orbicie okołoziemskiej znajduje się ponad 5400 satelitów. Większość z nich, umieszczona na niskich orbitach, okrąża Ziemię w ciągu około 1,5 godziny. Od czasu, gdy w 2019 roku firma SpaceX wystrzeliła swoją pierwszą grupę pojazdów i rozpoczęła budowę konstelacji Starlink, liczba sztucznych satelitów szybko rośnie, a będzie rosła jeszcze szybciej, gdyż dołączają kolejne przedsiębiorstwa. Z danych amerykańskiej Federalnej Komisji Komunikacji oraz Międzynarodowej Unii Telekomunikacji wynika, że tylko do tych dwóch organizacji wpłynęły wnioski o zezwolenie na wystrzelenie w najbliższych latach 431 713 satelitów, które będą tworzyły 16 konstelacji.
Jeśli nad naszymi głowami będzie krążyło 400 000 satelitów, to będą one widoczne na każdym zdjęciu wykonanym w ramach badań astronomicznych. I nawet jeśli udałoby się automatycznie usunąć je z fotografii, to przy okazji utracona zostanie olbrzymia liczba informacji. Wyeliminowanie takich satelitów z obrazów będzie jednak bardzo trudne, między innymi dlatego, że będą się one poruszały w różny sposób i w różny sposób wyglądały w zależności od stosowanych filtrów kolorów. Eksperci, którzy pracują nad systemem wysyłającym automatyczne alerty do społeczności astronomów, gdyby Vera C. Rubin Observatory odkryło coś nowego – np. supernową – na nieboskłonie, obliczają, że konstelacje satelitów mogą doprowadzić do pojawienia się... 10 milionów fałszywych alertów na dobę. To pokazuje, jak ważne jest usuwania satelitów ze zdjęć. Nie wiadomo jednak, czy uda się uniknąć wszystkich takich fałszywych alertów, jak wiele informacji zostanie przy okazji utraconych i ile interesujących obiektów pozostanie przez to niezauważonych.
Konstelacje sztucznych satelitów mogą też znacznie utrudnić obserwację asteroid bliskich Ziemi. Dotychczas było wiadomo, że najlepszym momentem do ich wyszukiwania jest zmierzch. Jednak o zmierzchu panele słoneczne satelitów będą dobrze oświetlone, zaburzając możliwość obserwacji.
Problem narasta. We wrześniu ubiegłego roku firma AST SpaceMobile wystrzeliła swojego prototypowego satelitę o nazwie BlueWalker3. Gdy dwa miesiące później rozwinął on anteny o powierzchni ponad 64 metrów kwadratowych, stał się jednym z najjaśniejszych obiektów na niebie. Jaśniejszym niż 99% gwiazd widocznych gołym okiem. A to dopiero początek. AST SpaceMobile chce w najbliższych latach wystrzelić 168 jeszcze większych satelitów.
Obok pytania o wpływ konstelacji satelitów na badania naukowe rodzi się też pytanie o kwestie kulturowe czy filozoficzne. Czy kilka wielkich koncernów ma prawo kontrolować to, co ludzie widzą na nocnym niebie. Czy niebo, które przez wieki wpływało na literaturę, malarstwo, filozofię może zostać de facto sprywatyzowane przez kilka przedsiębiorstw liczących na kolosalne zyski. Istnieje bowiem poważne niebezpieczeństwo, że już za kilka lat, chcąc spojrzeć w rozgwieżdżone niebo, zobaczymy na nim więcej odbijających światło słoneczne sztucznych satelitów niż gwiazd. I nie będzie miało znaczenia, w którym miejscu Ziemi będziemy mieszkali.
Komentarze (5)
peceed, 2 lutego 2023, 02:53
Te satelity są potrzebne ludziom, a nie korporacjom. Tak, potrzebujemy konstelacji satelitów dokoła Ziemi, jak ktoś chce prowadzić badania naukowe to najwyższy czas wynieść się w kosmos. Te same powody które umożliwiły miniaturyzację satelitów i wynoszenie ich dużej ilości umożliwiają wyniesienie setek obserwatoriów klasy Hubbla w przyzwoitej cenie - pod warunkiem wprowadzenia produkcji seryjnej i sprytniejszego zaprojektowania konstrukcji lustra.
lester, 2 lutego 2023, 14:44
Czyżby? A do czego? No i rozumiem, że korporacje to tak charytatywnie robią, nie?
peceed, 2 lutego 2023, 17:37
Do szybkiej globalnej łączności.
Oby nie. Powinny to robić dla zysku.
Swoją drogą - pracujesz bez wynagrodzenia dla idei?
Już opisywałem pomysł na proste rozwiązanie problemu - system w którym detektory dysponują dynamicznymi mikroprzesłonami blokującymi światło od przelatujących satelitów.
Jedno udoskonalenie - zamiast modelu numerycznego konstelacji satelitów wystarczy niewielka szerokokątna kamera pomocnicza śledząca satelity, choć model numeryczny obliczany online dla dowolnego punktu powierzchni Ziemi powinien być dostępny za darmo.
Trzeba się zaadaptować.
lester, 3 lutego 2023, 00:08
A to teraz nie mamy takiej? Hmm...
No to zdecyduj się, dla ludzi czy dla korporacji by mieć zysk? Sprawiasz wrażenie konsumenta doskonałego. Korporacja wymyśla produkt, tworzy na niego rynek i wypuszcza do sprzedaży, a pelikany łykają.
Opracuj, opatentuj, zbuduj, sprzedaj, zarób skoro to takie proste.
Jak ktoś chce czystej okolicy, najwyższy czas wynieść się na Marsa.
peceed, 3 lutego 2023, 15:40
Ta wypowiedź nie ma sensu do którego można się odnieść, nie dyskutuję ze sztuczkami erystycznymi.
Z Marksistami zresztą też.
Nie zależy mi, przekazałem pomysł w domenę publiczną. A co do prostoty nie ma ona żadnego znaczenia - rozwiązanie jest nieodzowne, bez alternatywy jeśli chce się pozostać na Ziemi.
Prawidłową analogią jest narzekanie malarza na samoloty co mu to latają po "jego niebie" i smugami kondensacyjnymi psują malowane pejzaże.