Bombą w nowotwór
Badacze z Uniwersytetu Rochester zaprojektowali "genetyczną bombę", która umożliwia masową produkcję toksyn w komórkach nowotworowych. Co ważne, zdrowa tkanka pozostaje praktycznie nietknięta.
Nowatorskie rozwiązanie wykorzystuje właściwości genu Rad51, którego podwyższona aktywność (ekspresja) w dzielących się szybko komórkach nowotworowych jest znana już od kilku lat. Naukowcy, prowadzeni przez dr Verę Gorbunovą, zmodyfikowali tę sekwencję, usuwając z niej fragmenty odpowiedzialne za ograniczane jej aktywności.
Uzyskany w ten sposób gen wciąż był uruchamiany w intensywnie dzielących się komórkach nowotworowych, lecz, pozbawiony "hamulca", podlegały w nich znacznie silniejszej ekspresji. Komórki zdrowe niemal w ogóle nie korzystają z Rad51, ponieważ intensywność podziałów komórkowych w zdrowej tkance jest wielokrotnie niższa.
Aktywność Rad51 w typowym nowotworze jest około pięciokrotnie wyższa, niż w zdrowej tkance, lecz dzięki usunięciu sekwencji ograniczającej ekspresję tego genu udało się uzyskać różnice aktywności rzędu kilku, a nawet kilkunastu tysięcy razy.
Jak wykorzystać unikalną cechę zmodyfikowanego genu? Badacze z Rochester uznali, że najlepiej będzie połączyć ze sobą odpowiedni fragment Rad51 oraz sekwencję kodującą bakteryjną toksynę błoniczą, produkowaną przez bakterie z gatunku Corynebacterium diphteriae. Uzyskano w ten sposób gen, którego produktem była silna trucizna, lecz aktywował się on wyłącznie w komórkach nowotworowych, prowadząc do ich zniszczenia.
Wstępne testy wykazały, że pomysł doskonale sprawdza się w praktyce. W warunkach laboratoryjnych udało się skutecznie zlikwidować komórki kilku nowotworów, m.in. włókniakomięsaka oraz raka piersi i raka szyjki macicy. Testy przeprowadzone równolegle na zdrowych komórkach nie wywołały w nich większych szkód.
Obecnie badacze z Rochester pracują nad stworzeniem wirusa, który pozwoli na dostarczenie terapeutycznego genu do możliwie wielu komórek w żywym organizmie. Jeżeli się to uda i wydajność procesu będzie dostatecznie wysoka, być może pewnego dnia leczenie nowotworu będzie się ograniczało do prostych wstrzyknięć "genetycznej bomby". Zanim jednak stanie się to możliwe, konieczne będą wieloletnie badania.
Komentarze (13)
thibris, 19 grudnia 2008, 15:22
Ciekawe jak te mniejsze szkody wpływają na komórki które niemal w ogóle nie korzystają z Rad51 w żywym i zdrowym organizmie.
wuszczyn-kawaX, 19 grudnia 2008, 15:54
A co sie stanie z toksynami-destruktorami? Trzeba je bedzie usuwac lekami z organizmu?
inhet, 21 grudnia 2008, 01:44
Toksyn będzie niewiele, bo masa guza jest znikoma w porównaniu z całym organizmem. A jeśliby nawet do poważniejszego zatrucia doszło, to i tak lepsze to niż nowotwór. Obecnie stosowane leki mają znacznie poważniejsze skutki uboczne.
mikroos, 21 grudnia 2008, 03:16
Mnie ciągle martwi jedno.
Poznajemy całe zatrzęsienie genów. Naprawdę jest ich mnóstwo, KW opisuje ledwie mały ułamek tego, co się odkrywa (i nic dziwnego, bo szczegóły są nudne jak diabli z doświadczenia zapewniam ). A mimo to ciągle stoimy w miejscu, bo mniej więcej od 1990 roku nikt nie wymyślił żadnej nowej, skutecznej metody dostarczania genów do komórek, nie wspominając już o metodach, które byłyby jednocześnie skuteczne i swoiste, tzn. dostarczałyby ten gen wyłącznie do określonego typu komórek.
A dlaczego tak się dzieje, że XXI wiek trwa w najlepsze, a my ciągle jesteśmy w lesie i mamy wyłącznie wspaniałe pomysły zapisane na papierze? Bo w 1999 roku JEDEN PACJENT zmarł z powodu nadmiernej reakcji na adenowirusa, który miał dostarczyć gen potrzebny do wyleczenia go z jego choroby. Od tego momentu jakiekolwiek testy z wykorzystaniem terapii genowej są zabronione. Jak sobie pomyślę, ilu ludzi ginie każdego roku z powodu nowotworów lub z powodu niepożądanych efektów terapii, to niewyobrażalna wściekłość mnie ogarnia. Pozwala się na standardową chemioterapię, a nie pozwala się nawet na te adenowirusy (swoją drogą, są to wirusy odpowiedzialne za typowe przeziębienie, więc w czym problem?! Ludzie to przeżywają).
Nie, żebym nie współczuł temu jednemu pacjentowi, bo współczuję, tym bardziej że był to młody chłopak. Ale dlaczego jest tak, że w przypadku nowych terapii decyduje precedens, a w przypadku tych już zaakceptowanych nikt nie przejmuje się setkami ofiar terapii, która okazała się trucizną? Czasem naprawdę mam wrażenie, że testy kliniczne w przypadku chorób takich, jak nowotwory, to najgłupszy pomysł, na jaki ktokolwiek kiedykolwiek mógł wpaść. Pacjenci powinni mieć prawo do absolutnie dowolnego wyboru terapii, koniec, kropka. Pojęcie "błędu w sztuce lekarskiej" powinno być w tym wypadku anulowane, a pacjenci powinni mieć prawo decydować o własnym losie.
*tak, to był jeden z tych momentów, kiedy wypowiadam się bardzo niemerytorycznie i emocjonalnie (chociaż mam tę cichą nadzieję, że mówię z sensem). Rzadko mi się to zdarza, ale raz na jakiś czas mnie trafia, jak sobie uświadamiam, jak bardzo wiąże się ręce osobom pracującym nad terapiami biologicznymi.
k0mandos, 21 grudnia 2008, 13:12
W jaki sposób terapia jest zabroniona? Tzn, czy tylko w Europie, czy dotyczy to całego świata? Bo ciężko mi sobie wyobrazić ten zakaz.
mikroos, 21 grudnia 2008, 13:17
Obecnie w USA obowiązuje moratorium na terapię genową, o ile pamiętam do końca 2009 roku (czyli przez 10 lat od tamtego przypadku). Europa boi się ją zastosować (choć formalnie, o ile wiem, jest dozwolona), jeżeli wcześniej nie zrobią tego Amerykanie - po prostu nie chcą być pierwsi (co jest oczywistą głupotą, bo mamy szansę na dokonanie przełomu i przegonienie USA w technologicznym i naukowym wyścigu - ot, uroki eurokołchozu). Reszta krajów podchodzi do sprawy bardzo ostrożnie, więc fakty są takie, że albo kraj nie ma technologii, by przeprowadzać terapię genową, albo obowiązuje w nim (mniej lub bardziej formalny) zakaz.
W ogóle przepraszam za skrót myślowy, z tym zakazem miałem na myśli konkretnie USA.
szpaku, 21 grudnia 2008, 15:04
inna sprawa ze do tej pory terapia genowa odniosła jakiś kolwiek skutek chyba tylko w leczeniu czerniaka a to i tak niewielki
mikroos, 21 grudnia 2008, 15:06
A jakim cudem miała odnosić skutek, jeżeli nie było możliwości jej testowania?
Gość macintosh, 21 grudnia 2008, 15:06
k0mandos, 21 grudnia 2008, 15:35
Dziwna sprawa. Czyli jeżeli w Europie znalazłby się milioner, któremu ta terapia mogłaby pomóc, i pokryłby koszty ów przeprowadzenia, to nie byłoby żadnych innych kłopotów? Swoją drogą dziw, że jeszcze się nie znalazł...
A co do samej metody, te wirusy zabiły tego chłopaka, ponieważ jego organizm był do tego stopnia wyniszczony przez nowotwór?
mikroos, 21 grudnia 2008, 15:39
Tamten chłopak był leczony na inną chorobę. O ile pamiętam, była to mukowiscydoza, ale nie pamięŧam teraz dokładnie. W każdym razie na pewno nie był to nowotwór.
A co do Europy - nawet gdyby znalazł się milioner, jeszcze nie masz gwarancji, że jakikolwiek urząd pozwoliłby na takie leczenie. Tak naprawdę kasa jest sprawą drugorzędną, tak myślę - problem jest właśnie z oporem urzędników.
k0mandos, 21 grudnia 2008, 16:05
I tu wychodzi genialna nieudolność całego systemu. Twoje zdrowie jest własnością społeczeństwa, które wykłada nań kasę - oczywiście nie generalizuję, w tym przypadku jednak system zdaje się być niedopracowany :-\
szpaku, 25 grudnia 2008, 22:23
to może brzmi trochę jak jakaś teoria spiskowa (choć daleko jestem od tego) ale opracowywanie terapii genowych jest nieopłacalne...
kasę na badania wykładają koncerny farmaceutyczne, żadnemu koncernowi nie będzie się opłacało opracowanie prostej terapii genowej która pozwalała by na rewersję nowotworu i w związku z tym kasy chętnie nie wyłożą... dużo bardziej opłacalną jest kuracja tradycyjna chemioterapią którą trzeba przyjmować wielokrotnie i która ma miejsce z wykorzystaniem różnych związków