Wilgoć dezaktywuje wirusy grypy
Badacze z amerykańskiego Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (US Centers for Disease Control and Prevention; CDC) ustalili, w jaki sposób wilgotność modyfikuje ryzyko zarażenia grypą.
Amerykanie posłużyli się "kaszlącymi" i "oddychającymi" manekinami, które dzieliła odległość ok. 2 m. W pomieszczeniu i w pobliżu ust oddychających lalek znajdowały się urządzenia wychwytujące cząsteczki wirusa (próbniki bioaerozoli zbierały frakcje o średnicy4 µM). Później testowano je pod kątem zdolności infekowania ludzkich komórek.
Przy wilgotności równej bądź mniejszej niż 23% godzinę od symulowania kaszlu nadal mogło zarażać 70-77% cząsteczek wirusa. Kiedy jednak wilgotność podniesiono do 43 i więcej procent, odsetek ten spadł do zaledwie 14%. Co więcej, większość cząsteczek wirusa stawała się nieaktywna już po kwadransie.
Wysoka wilgotność wpływała niekorzystnie zarówno na duże, jak i małe cząsteczki wirusa grypy. To ważne, ponieważ jak tłumaczy John D. Noti, te drugie mają tendencję do dłuższego utrzymywania się w powietrzu.
Latem wilgotność w pomieszczeniach wynosi często od 30 do 40%, lecz w miesiącach zimowych ogrzewanie prowadzi do wysuszenia powietrza. Choć podniesienie wilgotności w całym szpitalu byłoby trudnym zadaniem, warto pomyśleć o nawilżaniu przestrzeni, gdzie przebywają pacjenci szczególnie podatni na zakażenia, a więc np. oddziałów intensywnej opieki medycznej. Jak w większości przypadków, tak i tutaj nie można jednak przesadzić, by gdy zrobi się za wilgotno, zacznie rosnąć pleśń.
Komentarze (1)
david_schwalk, 2 marca 2013, 03:03
Ciekawa informacja, muszE zainwestowaC w nawilZacz... Na marginesie M - mach, m - metr (4 µM)