Kłamstwo w dobrej wierze
Pamiętaj, tylko nie kłam. To źle, nieładnie itp., itd. Każdego dnia powtarzamy to naszym dzieciom. Gdy jednak przedstawiciele witryny The Baby Website zbadali 3 tys. rodziców z Wielkiej Brytanii, okazało się, że przeciętna mama albo tato okłamują swoją pociechę przynajmniej raz dziennie. Robią to, by nakłonić ją do postępowania w określony sposób.
Są to właściwie kłamstewka, ale jednak... Oto trójka, która zajęła miejsca na podium: 1) Mikołaj/Gwiazdor przychodzi tylko do grzecznych dzieci, które wcześniej posłusznie położą się spać (84%), 2) od za długiego oglądania telewizji oczy robią się kwadratowe; to samo w przypadku, gdy siedzi się za blisko odbiornika (60%), 3) od jedzenia szpinaku rosną mięśnie (48%). Ku zdziwieniu większości dorosłych okazuje się także, że melodyjka wygrywana przez klaksony samochodów obwoźnych sprzedawców sygnalizuje całkowite wyprzedanie towaru! Pod żadnym pozorem nie wolno robić zeza, bo jeśli w tym momencie ktoś uderzy cię w głowę lub, jak w Zjednoczonym Królestwie, zmieni się wiatr, tak już zostanie (39%). Perspektywa mało zachęcająca.
Aż 66% rodziców ucieka się do kłamstewek, gdy wszystko inne zawodzi. Powtarzamy dzieciom to, co wiele lat temu usiłowali nam wmówić nasi rodzice, a im najprawdopodobniej dziadkowie. W tym kontekście ciekawi, jak zinterpretować twierdzenie, że gdy się kłamie, za rozmijającym się z prawdą delikwentem unosi się dym...
Na szczęście dzieci przestają wierzyć w te okropne niekiedy teorie, np. w usychanie rąk od bicia starszych, gdy skończą 8 lat. Wcześniej jednak rozpowszechniają je wśród rówieśników i członków rodziny, najprawdopodobniej chroniąc ich przed niebezpieczeństwami świata, a z drugiej strony pomagając w realizacji pomyślnego scenariusza wydarzeń. Wiara w androny plecione przez dorosłych ma związek z etapem myślenia magicznego, który przypada na okres myślenia przedoperacyjnego (3.-7. rok życia).
Nie wszyscy rodzice rozmijają się z prawdą, chcąc nakłonić dziecko do określonego działania. Ośmiu na dziesięciu chroni w ten sposób swoje pociechy przed prawdą, a 46% posługuje się sloganami z własnego dzieciństwa, nie znając odpowiedzi na zadane pytanie.
Komentarze (58)
este perfil es muy tonto, 23 października 2008, 19:43
e tam, wielu zostają takie przesądy po 8 roku życia i myślą że za używanie prezerwatyw pójdą do piekła
k0mandos, 23 października 2008, 21:00
A ja się cieszę, że rodzice kłamią. Bo jeżeli dziecku przedstawiono by świat od razu takim, jaki na prawdę jest, to ktoś by miał nieźle spieprzone dzieciństwo (młodość).
waldi888231200, 23 października 2008, 21:19
Dobre, nie dziwi nic.
Gość macintosh, 23 października 2008, 21:19
zobaczyłem jak tata wnosi prezenty od Mikołaja.
..wszyscy moi równolatkowie nie wierzyli w Mikołaja i się z tym głośno obnosili. A ja, intuicyjnie, broniłem sie przed dopuszczeniem takiej możliwości, bo musiałbym, zamiast pozytywnych wyobrażeń o Mikołaju, wpakować sobie w to miejsce mojego myślenia - pustkę.
..gdy mnie zobaczył wyglądał na zdenerwowanego/zaskoczonego (że "jak zwykle, o takiej porze, plączę się po domu" ). Nawet nie zaimprowizował - tak odkryte kłamstwo jest przykre. Nawet może odzierać dzieciństwo(przynajmniej ja, co do "prawdy", miałem sztywne kategorie) ... z tego co fajne.
Myślę, że gdy rodzice potrafią stworzyć silną relację z wyobraźnią dziecka - można mieć fajne dzieciństwo(i świetny wzór). Niż gdy w którymś momencie okaże się, że to szajs. Bardziej użyteczna dla dziecka byłaby stu procentowa prawda(okraszona wybujałą wyobraźnią - o której dziecko wie, że to wyobraźnia) niż, gdy dziecko w wieku pomaturalnym widzi, że nie wie nic o życiu i nie nadąża. Trudno się mu zgodzić na elastyczność w swoim własnym myśleniu w szybko zmieniającym się otoczeniu(załóżmy, że ten ktoś trochę przegiął ze swoją wyobraźnią ).
este perfil es muy tonto, 23 października 2008, 21:48
wychodząc ze świata baśni wpojonego przez rodziców często możemy w ocenianiu rzeczywistości jako zepsutej przesadzić PS:ciekawa jest też sfera seksu poznawana przez dzieci(zwłaszcza seksu uprawianego przez rodziców dziecka)
waldi888231200, 23 października 2008, 22:10
Mój mały wraca ze szkoły i mówi:
- Tato ksiądz powiedział że to rodzice dają prezenty a nie Mikołaj bo ten jest martwy od jakiegoś czasu.
Zapytałem go:
- Skąd ksiądz wie kto nosi prezenty skoro dzieci nie ma?? Skąd wie że św.Mikołaj nie zmartwychwstał tak jak Jezus (ten daje prezenty a tamten chleb i ryby)??
A na koniec w atmosferze smiechu zapukaliśmy do sąsiada otworzyła (urodziwa , pełnoletnia ) córka i trafiona w dzrzwiach pytaniem o św. Mikołaja ;D ;D
ze śmiechem mu odpowiedziała:
- Nie wiem kto ci daje prezenty, ale jak przestałam wierzyć w św. Mikołaja to prezenty się skończyły. ;D
Dziś mały ma 16 lat a regularnie 4 grudnia dostaję list do przekazania św.Mikołajowi z jasno sprecyzowanym linkiem na Allegro lub określonym sklepem gdzie to można kupić.
Pod spodem pisze PS: z góry dziękuje św. Mikołaju.
thikim, 24 października 2008, 08:19
Dziecko jest jak chłonna gąbka. Dla dziecka nie isntnieją określenia źle/dobrze, brzydko/ładnie. Dopiero my kształtujemy to w dziecku. Według mnie nie musimy od razu kłamać. Dziecko przyjmie świat takim jakim jest. Bez emocji. Dla niego to jest jak ciekawostka, interesujące, nic więcej.
Możemy dziecko chować w przeświadczeniu że cały świat jest piękny i dobry-potocznie "chronić je". Tylko po co?
Kiedyś przeżyje rozczarowanie.
Możemy mówić dziecku od razu prawdę, nie znaczy to że wszystko musimy mówić.
Myślę że okłamując dzieci chronimy samych siebie a nie dzieci.
k0mandos, 24 października 2008, 10:12
Nie no jasne, nie miałem na myśli, że rodzice mają kłamać na każdym kroku. Po prostu są pewne kwestie, z którymi dziecko się przypadkowo styka, i można to w sposób bardziej łagodny wytłumaczyć. I mi się to podoba, do niektórych rzeczy doszedłem sam, za pomocą znajomych, internetu, książek, i podoba mi się to. Całkiem inaczej postrzegałem świat gdy miałem 7 lat, codziennie świeciło słoneczko, samochody się nie psuły, starsi ludzie nie umierali, a jak umierali, to ich nie znałem, dzieci się nie biły, alkoholu nikt nie pijał, narkotyków nie było... I było fajnie
A teraz mam o wiele większą świadomość, ale też przez to świat już nigdy nie będzie taki, jaki był wtedy - i bardzo dobrze, bo teraz przyszedł czas brania wszystkiego na swoje barki.
mikroos, 24 października 2008, 10:16
Nikt nie mówi o tym, że masz dziecku od razu mówić, że świat jest do d***, w pracy i tak Ciebie na 90% będą wyzyskiwali, a ludziom nie warto ufać (jeżeli rodzic ma takie akurat podejście). Wystarczy po prostu nie kłamać. To ogromna różnica.
k0mandos, 24 października 2008, 10:22
No to ja Ci podam przykład. Jak miałem 3-4 lata, to była wojna towarzysząca rozpadowi Jugosławii. I dobrze pamiętam, że w Wiadomościach pokazywali co chwile jakieś czołgi. I na pewno pytałem o to rodziców, i znając życie coś mi wkręcili - a było tak, bo nie przerażały mnie te obrazy, bawiłem się jakimiś samochodzikami i myślałem, że jeżdżą sobie czołgami i odbywają ćwiczenia, czy co. Krótko mówiąc, może źle sformułowałem wypowiedź. Myślę dokładnie tak jak Ty, ale między kłamstwem, a zakrzywieniem przestrzeni jest bardzo cienka granica
mikroos, 24 października 2008, 11:20
Z tym się zgadzam. Ale sam zobacz, że wystarczy dziecku powiedzieć, że wojna to zły czas, kiedy ludzie walczą ze sobą, ale nie powinni, bo powinni współpracować. Na wstępie dziecku tyle wystarcza, nie musisz mu mówić, że na ulicach leżą trupy, a jeńcy są zabijani po torturach. Załatwiając sprawę mniej więcej tak, jak napisałem, łapiesz dwie sroki za ogon: uświadamiasz dziecku, czym jest wojna i jednocześnie pokazujesz mu, jak ważny jest pokój.
k0mandos, 24 października 2008, 11:47
Można, kwestia podejścia. Ale szczerze mówiąc nie pamiętam co dokładnie mi mówili, więc zrobili to w taki sposób, że nie byłem tym bardzo zainteresowany, i czy skłamali, czy nie powiedzieli całej prawdy - na jedno wyszło
Oczywiście wszystko zależy od tego na jaki temat rozmawiamy, np. ukrywanie adopcji jest czymś beznadziejnym co kompletnie niszczy późniejsze relacje rodzinne i psychikę dziecka.
mikroos, 24 października 2008, 12:05
Zgadzam się, tym bardziej, że fakt adopcji może, wbrew pozorom, stać się dla dziecka powodem do wielkiego szacunku wobec rodziców. Gdyby nie oni, dzieciak pewnie wylądowałby w domu dziecka albo innym przytułku, a rodzice, choć wcale nie musieli, przygarnęli go i obdarzyli miłością. Tyle, że to jest kwestia umiejętności rozmawiania z drugim człowiekiem, nawet tym bardzo młodym.
thikim, 24 października 2008, 14:12
Ludzie kłamią bo jest to wygodniejsza droga ale jej koniec bywa przepaścią. Wybierając prawdę można o wiele więcej dziecko nauczyć niż kłamiąc. Dziecko nie napotka wtedy bariery pomiędzy własnym doświadczeniem a tym czego jest uczone. Inaczej dziecko widzi że jest coś inaczej i nie wie wtedy co się dzieje, następuje dezorientacja. To nie oznacza że trzeba mówić wszystko, ale od kłamania wypadałoby się powstrzymać.
este perfil es muy tonto, 24 października 2008, 14:20
bo ja wiem czy droga nad przepaść.Ludzie kłamią i często dobrze na tym wychodzą.Już sam kapitalizm nieco promuje takie zachowania(nie mówię że socjalizm nie promuje).ja tam staram się być szczery do bólu(hehe np. jak się brzydka dziewczyna pyta o wygląd to nie owijam w bawełnę), a najbardziej mnie kręci gdy mówię coś wbrew dużej grupie ludzi.wszyscy mają mnie za wielkiego ekscentryka,ale niektórzy nawet lubią ;D będąc szczerym i nie bawiąc się zbyt często w ściemę i ceregiele ma się prostsze życie i nie trzeba tyle kombinować by nie wyjść na hipokrytę.
Gość cogito, 24 października 2008, 14:24
dzieci. ja jeszcze swoich nie oklamalam. nei bylo takiej potzreby. po co mam dziecku mowic ze bedzie mialo kwadtratowe oczy od siedzenia przed telewizorem skoro moge powiedziec ze beda ja bolaly oczka. i jest to prawda i dziecko rozumie
mikroos, 24 października 2008, 14:42
Co więcej, obserwuje, że rzeczywiście "mama miała rację", i pogłębia się jego zaufanie wobec rodzica.
Gość cogito, 24 października 2008, 14:49
no tak i o to chodzi. dzieci wcale nia sa glupie i nie nalezy ich oklamywac. nalezy mowic do nich tak zeby uczyly sie rozumiec swiat.
Sebaci, 24 października 2008, 16:05
A jeśli sprawdzi (posiedzi przed telewizorem) i oczka nie będą bolały? To to zaufanie się ulotni.
Jeśli się chce mówić prawdę, to należy jakoś dziecku wytłumaczyć, że oglądanie telewizji niekorzystnie wpływa na nasze oczy, ponieważ człowiek wtedy patrzy cały czas na jeden punkt, z tej samej odległości. Mięśnie soczewki są cały czas jednakowo napięte, a człowiek z natury nie jest do tego przystosowany (bo normalnie to cały czas patrzy na różne obiekty, z różnej odległości - dochodzi do zmiany kształtu soczewki w celu prawidłowego zogniskowania obrazu na siatkówce). Z czasem więc może dojść do przedwczesnego wiotczenia tych mięśni i problemów z akomodacją oka, co kończy się koniecznością noszenia okularów.
Jeśli jednak dla dziecka jest to zbyt skomplikowane, wystarczy mu po prostu powiedzieć, że spędzanie czasu przed telewizorem niekorzystnie wpływa na oczy (przez patrzenie się w jeden punkt).
Chętnie poznam wasze propozycje odpowiedzi na pytanie "mamo/tato, skąd się biorą dzieci?"
este perfil es muy tonto, 24 października 2008, 16:26
z miłości jej wyobraziłem sobie jakby to było gdybym jakieś dziecko miał,hehe ale hardcore.teraz nieco zajmuję się 6letnią siostrą dziewczyny i jest śmiesznie,lubię sobie robić jaja z dzieci i zwierząt(dzieci to nawet lubią; )w ogóle chyba posiadanie dziecka może być dla rodziców powrotem do dzieciństwa i zabaw(to duży plus, z drugiej stony dużym minusem jest konieczność dbania o takie "tamaguczi",ale jak ktoś w pewnym wieku nie ma jak sobie czasu wypełnić...)
thikim, 24 października 2008, 17:46
Dokładnie jak wyżej, nie trzeba od razu tłumaczyć że musi nastąpić szereg pchnięć danym narządem w inny narząd przy odrobinie podniecenia i bez zabezpieczenia. Bo ile z tego zrozumie dziecko? Niewiele.
Tłumaczy się danej osobie tak żeby zrozumiała. Na tym polega dar tłumaczenia.
Dlatego stwierdzenie "z miłości" jest jak nabardziej na miejscu. Można powiedzieć:
"Ty wziąłeś/-aś się z miłości mojej i mamy, podobnie inne dzieci mają swoich rodziców i przeważnie biorą się z miłości ich łączącej" (jeśli ojciec odpowiada). Percepcja słowa miłość (oczywiście nie w znaczeniu takim jakie starsze osoby znają) przychodzi do dziecka bardzo szybko. Bardzo szybko dziecko rozumie że to co łączy matkę z nim to jest miłość(o wyjątkach nie ma co dyskutować z dzieckiem).
Sebaci, 24 października 2008, 18:49
No jak powiesz mu, że z miłości, to już chyba nic nie zrozumie. Co sobie wyobrazi? Że gdy mama poczuła miłość do taty, to on się tak nagle pojawił? Taka odpowiedź go raczej nie usatysfakcjonuje, potrzeba jakichś konkretów Oczywiście przełożonych na język "dziecinny".
Poza tym dla mnie powiedzenie, że "z miłości" to prawie jak "z kapusty" - tylko w tym pierwszym przypadku to dużo prawdy jest, w drugim zero. To, co łączy te dwie odpowiedzi, to po prostu wynik potrzeby szybkiego wyjścia z zakłopotania ("o nie, zadał mi to pytanie") ;D Odpowiadamy szybko i niezbyt konkretnie, byleby mieć z tym spokój. To nic, że dziecko wie praktycznie tyle, ile wiedziało przed pytaniem, za to zamyśli się, co miało oznaczać owo robienie dzieci "z miłości".
mikroos, 24 października 2008, 18:54
Jak to nic nie zrozumie? Wprost przeciwnie - to będzie idealna wiadomość dla dziecka. Po pierwsze dlatego, że nikt go nie oszuka. Po drugie, oszczędzi mu się skomplikowanego przekazu o ludzkiej fizjologii. Po trzecie, dziecko dostanie jasny sygnał: "jesteś tu, bo się kochamy i chcemy kochać ciebie".
I właśnie po myślniku sam wytłumaczyłeś, dlaczego jest to bardzo dobra odpowiedź. Jest prawdziwa, ale nie obciąża dziecka. Trzy-, czterolatkowi taka odpowiedź absolutnie wystarczy.
A czego oczekujesz? Że zaczniesz opowiadać o całej fizjologii, a może jeszcze wytłumaczysz dziecku szczegóły kamasutry i znieczulenia podoponowego w czasie porodu?
Wprost przeciwnie. Dziecko dostanie jasny sygnał, że rodzice zdecydowali się na dziecko, bo się kochali. Dla małego człowieka nie ma nic ważniejszego, niż uczucie, że gdzieś dookoła jest miłość, bo tam, gdzie miłość, jest też bezpieczeństwo. Dziecku wiele więcej nie potrzeba, naprawdę
thikim, 24 października 2008, 22:07
Dokładnie dla dziecka wykład z fizjologii i seksuologii byłby zupełnie niezrozumiały. Słowo miłość zaś bardzo szybko sobie przyswaja.
A tak bardziej ogólnie w dzisiejszych czasach o seksie to wiedzą już dzieci w wieku 6 lat - rezultat telewizji. I mimo to odpowiedź "z miłości" im wystarczy. Słowo miłość bowiem nie jest im obce, seks zaś jest czymś niezrozumiałym dla takiego dziecka