Korkowanie hamulcem
Badania matematyków nad przyczynami zatorów drogowych dowiodły, jak wielkie znaczenie może mieć działanie jednostki. Naukowcy z uniwersytetów w Exeter, Bristolu i Budapeszcie opracowali model, dzięki któremu udało się znaleźć przyczynę powstawania korków na drodze w sytuacjach, gdy brak jest typowych utrudnień w ruchu, spowodowanych np. wypadkami czy remontami nawierzchni. Wspomniany model pokazywał wpływ wydarzeń, takich jak nieoczekiwane zmiany pasów ruchu przez duże pojazdy. Po przeprowadzeniu szeregu symulacji okazało się, że istnieje pewna prędkość graniczna, poniżej której nadmierne zredukowanie prędkości – typowa reakcja kierowcy na nagłe wydarzenia – wywołuje kaskadowy efekt coraz gwałtowniejszego hamowania pojazdów znajdujących się z tyłu. Powstająca w ten sposób fala zwalniających pojazdów porusza się w kierunku przeciwnym niż samochody i może tak wędrować przez dłuższy czas, na odległość nawet kilku kilometrów. Ostatecznym jej skutkiem jest widowiskowy korek, powstały bez oczywistej przyczyny. Jak informują badacze, opisany przez nich scenariusz może się zdarzyć nawet przy typowym zagęszczeniu ruchu, wynoszącym ponad 15 pojazdów na kilometr. Według nich, najlepszym rozwiązaniem problemu korków byłoby utrzymywanie przez kierowców możliwie dużej płynności ruchu drogowego. Aby to osiągnąć, wystarczyłoby, aby kierowcy nieco szybciej reagowali na wydarzenia drogowe (o około sekundę), co zapobiegłoby nagłym hamowaniom, a co za tym idzie – wywołaniu opisanego efektu. Obecnie badacze mają zamiar zająć się ruchem samochodów wyposażonych w systemy automatycznie utrzymujące bezpieczną odległość między pojazdami. Szacuje się, że urządzenia tego rodzaju istotnie zmniejszą efekt nadmiernego hamowania, a to oznacza mniej zatorów na drogach.
Komentarze (9)
mikroos, 21 grudnia 2007, 23:12
No niemożliwe, płynna jazda rozwiązaniem problemu korków? WOW!
A tak na serio, potwierdza się tylko słuszność koncepcji eco-drivingu Kilka banalnych zasad, dzięki którym można obniżyć spalanie nawet w mieście o 20%, a do tego paradoksalnie zwiększyć średnią prędkość poruszania w mieście
Swoją drogą robiono kiedyś w Poznaniu badania przy okazji koncepcji zamknięcia jednej z ulic na potrzeby deptaka. Okazało się z nich, że gdyby kierowcy jeździli 30 km/h zamiast 50 km/h, średnia prędkość podróży przez całą dzielnicę wzrosłaby o kilkanaście procent
kynio, 26 grudnia 2007, 15:14
dobrym rozwiązaniem (którego raczej nie dożyję ;D) byłoby przeniesienie kontroli ruchu do systemu komputerowego. początki już mamy (gps). szkoda tylko, że u nas nie działa system informacji o utrudnieniach w ruchu. może nie trzeba oddawać całej kontroli systemowi, ale jak patrzę na stale zwiększający się ruch to ogarnia mnie przerażenie. sam dużo jeżdżę i wyraźnie widzę, że jest coraz gorzej. opisana "fala" jest jak najbardziej rzeczywistym zjawiskiem. jadę przez pół godziny w katastrofalnym korku, by na jego końcu ujrzeć praktycznie pustą drogę. nagle ni stąd ni zowąd samochody zaczynają przyśpieszać. żadnego wypadku czy czegoś w tym rodzaju. po prostu ktoś przyhamował, za nim następny już mocniej itd. Apokalipsa
waldi888231200, 5 stycznia 2008, 00:02
Przez swój wrodzony mongolizm (bez obrazy) dalej jeździmy zamiast latać. 8)
mikroos, 5 stycznia 2008, 00:07
No proszę, nasz tutejszy Ekolog (a raczej obrońca środowiska, bo ekologia to konkretna nauka) nagle jest za spalaniem większej ilości paliwa, by utrzymać się w powietrzu?
waldi888231200, 5 stycznia 2008, 00:23
I tu się mylisz, bo sterowiec (taki który tylko własną masę unosi- chodzi o parkowanie) zużyje o wiele mniej energii po poleci na kreskę a nie za drogą, korki też go nie obowiazują a parkuje jak balonik przywiązany do poręczy.
W australi krowy pasą smigłowcami (takie muszki) a pali 6 litrów na godzinę lotu.
Panowie i Panie w górę (nad poziomy wzlatuj )tam jest nasze miejsce ;D 8)
mikroos, 5 stycznia 2008, 00:41
Po pierwsze pamiętaj, że paliwo lotnicze kosztuje około 15 dolarów za litr. Lekko nie jest.
Po drugie uświadom sobie, że jeśli nie będzie wyznaczonych korytarzy powietrznych, to czeka nas istna masakra. A do tego znacznie większe ryzyko wypadków spowodowanych awariami, które w przypadku samochodu byłyby błahostką i zmusiłyby kierowcę co najwyżej do zjechania na pobocze. Poza tym przeglądy techniczne są bez porównania droższe, a rozmiary maszyn (w przypadku szybowców) byłyby ogromne, a same maszyny z tego powodu bardzo ciężkie do manewrowania np. w mieście, przez co całe przedsięwzięcie niekoniecznie będzie w ogóle opłacalne.
waldi888231200, 5 stycznia 2008, 03:31
Motolotnie latają na zwykłym, a ja proponuję spirytus dałby rolnikom zatrudnienie a tony owoców nie gniłyby pod drzewem.
wystarczy nadajnik z zasięgiem 50 m , i prędkość np. 100 km/h max
balony latają w grupach i się nie zderzają.
Wyobraź sobie coś na kształt ufo o średnicy 10m komorowe wypełnione helem wykonane z czegoś jak celafon wirujące z podczepioną tytanową kabiną opuszczaną (jak kotwica ) na silnych kewlarowych linkach, oraz napęd rakietowy (jest lekki i można go obracać przy starcie) razy 3 (mięki start i lądowanie)
dalekie loty najlepiej planować z wiatrem reszta do dopracowania.
mikroos, 5 stycznia 2008, 15:27
Dobrze, to zaprojektuj i zbuduj prototyp, a potem rozpisz konkretny plan budowy sieci komunikacyjnej dla miasta wielkości Nowego Jorku. Zapewnij też system, który zapewni bezpieczeństwo podróżnym, ułatwi bezpieczną ewakuację z pojazdów, zabezpieczy przed podmuchami wiatru oraz zapewni zdolność komunikacji podczas huraganów, burz i mgieł. Wtedy będzie o czym rozmawiać.
waldi888231200, 6 stycznia 2008, 17:49
Już jest o czym rozmawiać, bo dalej jeździć wynalazkiem Forda nie wypada.(szerokość dróg z lat 50 a ilość samochodów 10 razy tyle). 8)