Cena leku wpływa na ocenę prawdopodobieństwa zarażenia chorobą
Oceniając prawdopodobieństwo zachorowania na grypę, konsumenci skupiają się na... cenie szczepionki. Im jest ona wyższa, tym, wg pacjentów, mniejsze szanse zarażenia się.
Naukowcy z Tulane University przeprowadzili kilka eksperymentów, w czasie których starali się uchwycić reakcję ludzi na cenę leku. Badanym prezentowano m.in. kilka grypowych przekazów zdrowotnych, raz kładąc nacisk na osobiste ryzyko, a raz na zagrożenia w skali społeczeństwa. Części ochotników powiedziano, że szczepionka kosztuje 25 dol., innym, że 125. Choć każdorazowo za szczepienie miał płacić ubezpieczyciel, przedstawiciele grupy z wyższą ceną uważali, że prawdopodobieństwo zarażenia grypą jest w ich przypadku niższe.
Amerykanie zauważyli, że konsumenci instynktownie wierzyli, że ważne leki czy preparaty medyczne powinny mieć korzystną cenę, by wszystkich było na nie stać. Gdy leki kosztowały dużo (za dużo dla części społeczeństwa), badani wnioskowali, że najwyraźniej bez leku można się obejść i ryzyko zachorowania nie jest aż tak wysokie.
Komentarze (11)
mikroos, 7 stycznia 2013, 15:14
No proszę. Kto by pomyślał, że producenci leków tak dbają o nasze zdrowie, wmawiając nam, że leki naprawdę muszą być aż tak drogie.
radar, 7 stycznia 2013, 15:28
Och, żeby chociaż były skuteczne i leczyły przyczynę, a nie tuszowały skutki...
radar
mikroos, 7 stycznia 2013, 15:35
Akurat w przypadku szczepionek ten argument jest nieco chybiony.
DimusPL, 8 stycznia 2013, 14:02
Te szczepienia na grypę to zawsze będzie wielka niewiadoma. Szczepić czy nie? Co roku staję przed tym pytaniem i mimo tego, że w pewnym sensie należę do ludzi ryzyka powikłań nigdy się nie szczepiłem a akurat teraz przechodzę bardzo źle grypę. Dla mnie nie ważna cena, ważne żeby to działało i było jak najbardziej skuteczne. A wy się szczepicie?
Jajcenty, 8 stycznia 2013, 16:02
Działa, ma 80% skuteczności, szczepię się. Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałem grypę choć "przeziębiam" się regularnie.
radar, 9 stycznia 2013, 11:36
Nie szczepię się. Nie choruję. Jeśli (hardly ever) pojawiają się objawy choroby to stosuję dowolną kombinację: cebula, czosnek, sok malinowy (domowy), herbata ze spirytusem, seks...
Wszystko i tak opiera się na pobudzeniu układu odpornościowego do obrony, więc po co "przepłacać"?
radar
mikroos, 9 stycznia 2013, 11:40
W przypadku grypy (a nie przeziębienia) o aktywację układu odpornościowego nie musisz dbać - wirus robi to nad wyraz skutecznie. Wszelkie terapie mają oczywiście sens, ale raczej profilaktycznie przed zachorowaniem, bo po fakcie niewiele możesz już zrobić.
Jajcenty, 9 stycznia 2013, 11:56
Otóż jestem prawie pewien, że trzykrotnie udało mi się wyleczyć przeziębienie za pomocą ciężkiego nadużycia alkoholu. Przez syndrom dnia następnego objawy infekcji ledwo się przebijały, a na trzeci dzień było już ok. Oczywiście nie mogę wykluczyć, że infekcja była z gatunku tych trzydniowych.
radar, 9 stycznia 2013, 14:36
Niewykluczone, że intensywna aktywacja na wczesnym (o ile tak możemy nazwać etap pierwszych symptomów choroby) etapie infekcji (nawet wirusem) działa zbawiennie. Zatrucie alkoholowe również, na tej samej zasadzie na jakiej działają antybiotyki czy chemioterapia. Wydaje mi się jednak, że naukowcy/lekarze zbyt często zapominają jak złożoną maszyną jest organizm, patrząc choćby na efekt placebo czy na to jak ważnym czynnikiem w rehabilitacji po wszelkiego rodzaju urazach i chorobach jest sama "chęć wyzdrowienia". Może moje "złego diabli nie biorą" jest ważniejsze niż cały zestaw farmaceutyczny przeciw grypie? Choćby od samego przebywania co drugi tydzień z dziećmi w przychodni pełnej "gruźlików" można coś złapać, o tramwajach czy pracy nie wspomnę... i nie pamiętam kiedy chorowałem (w dzieciństwie tak).
Do listy powyżej zapomniałem dopisać ważnej rzeczy: jeśli ktoś w domu choruje to często w ciągu dnia myjemy ręce i każdy ma własny ręcznik do rąk!
radar
Maat, 21 stycznia 2013, 00:21
Też się nie szczepię, bo akurat w szczepionkę przeciwko grypie nie wierzę. Kiedy uczyłam się o produkcji szczepionek przeciwko grypie i szybkości mutacji tegoż wirusa, to stwierdziłam, że tak samo mogę uwierzyć w szczepionkę przeciwko HIV. Na wszelki wypadek zapytałam paru naukowców czy mam rację, a jako że potwierdzili, to mam ją w nosie. Mama nie choruje odkąd przestała się szczepić, na polecenie swojej lekarki.
Bardzo dobra uwaga co do tego mycia rąk. Chociaż maniakalne mycie rąk też jest szkodliwe, bo niszczy naszą naturalną barierę ale to pewnie dotyczy małej liczby ludzi - podobno ponad 70% Polaków nie myje rąk po wyjściu z toalety...
wilk, 21 stycznia 2013, 18:53
To działa tylko do czasu aż ktoś na nas nie nakicha.