Problem z maniokiem
Maniok stanowi podstawę pożywienia mieszkańców Afryki. Jest promowany przez agendy ONZ, ponieważ dobrze rośnie w suchych rejonach. Okazuje się jednak, że przez wzrost stężenia dwutlenku węgla w powietrzu staje się on bardziej toksyczny.
W liściach i bulwach manioku występuje glikozyd manihotoksyna, który przekształca się pod wpływem żucia czy miażdżenia w kwas pruski (cyjanowodór). Roślina przestaje być trująca po obróbce: wysuszeniu, upieczeniu bądź ugotowaniu. To dlatego bulwy są ścierane na mąkę, z której piecze się coś w rodzaju podpłomyków. Liście są jednak często spożywane na surowo. Wskutek tego ludzie zapadają na konzo, co w narzeczu yaka oznacza "związane nogi". Pojawia się parapereza (niedowład poprzeczny) bądź tetrapereza, czyli porażenie kończyn dolnych i górnych. Występują objawy uszkodzenia górnego neuronu ruchowego. W jednym z przeprowadzonych badań okazało się, że 9% Nigeryjczyków cierpi na jakąś postać zatrucia niedostatecznie przetworzonym maniokiem.
Obecnie Ros Gleadow z Monash University w Melbourne stwierdził, że podwojenie stężenia CO2 w atmosferze powoduje zdwojoną produkcję glikozydu w liściach. Jako że, zgodnie z oszacowaniami, poziom gazu cieplarnianego będzie w połowie XXI wieku dwukrotnie wyższy niż w okresie przedindustrialnym, liczba zatrutych osób z pewnością wzrośnie. Bulwy nie stają się bardziej toksyczne, ale są mniejsze.
Komentarze (0)