Paleodieta wcale nie hamuje skuteczniej łaknienia
Analizując funkcjonowanie mikroflory jelitowej wegetarian i dżelad, naukowcy stwierdzili, że tzw. paleodieta (dieta niskoenergetyczna, niezbyt odżywcza i bogata w błonnik) niekoniecznie wiąże się z lepszym hamowaniem apetytu.
Zespół Gary'ego Frosta z Imperial College London dywagował, że skoro w ostatnim stuleciu ludzka dieta bardzo się zmieniła i stała się wysokoenergetyczna, tłusta oraz uboga we włókna, a nasze przewody pokarmowe, w tym zamieszkujące je bakterie, na przestrzeni tysięcy lat przystosowały do diametralnie odmiennej paleodiety, to współczesna epidemia otyłości może być pokłosiem niedopasowania układu supresji apetytu.
Krótkołańcuchowe kwasy tłuszczowe (ang. short-chain fatty acids, SCFAs) stymulują wydzielanie peptydu YY (PYY) oraz glukagonopodobnego peptydu 1 (GLP-1); warto przypomnieć, że PYY zmniejsza motorykę jelit i spowalnia przechodzenie treści pokarmowej przez jelita, co skutkuje zwiększonym wchłanianiem składników odżywczych. Fermentacja włókien roślinnych w jelicie może prowadzić do wytwarzania SCFAs, wydawałoby się więc, że trawienie pokarmów obfitujących w błonnik powinno prowadzić do lepszego hamowania apetytu. By sprawdzić, czy tak rzeczywiście jest, Brytyjczycy posłużyli się bakteriami z próbek kału 3 wegetarian i 3 dżelad (jedynych współczesnych naczelnych jedzących głównie trawy).
Stwierdzenie, jak nasze bakterie jelitowe i dieta wchodzą ze sobą w interakcje, by kontrolować łaknienie, jest kluczowe dla poradzenia sobie z problemem otyłości - zaznacza Glenn Gibson z Uniwersytetu w Reading.
Po złożeniu hodowli bakterie "dokarmiano" albo wstępnie przetrawionymi ziemniakami (dieta wysokoskrobiowa), albo nadtrawioną trawą (dieta bogata we włókna). Później monitorowano zmiany w liczebności i składzie bakterii, a także badano, jakie metabolity powstają w trakcie trawienia.
Co ciekawe, okazało się, że ludzkie hodowle bazujące na ziemniakach wytwarzały najwięcej SCFAs. Nawet "ziemniaczane" hodowle dżeladowe produkowały więcej SCFAs niż małpie hodowle na trawie. Kiedy niektóre hodowle dodawano do mysich komórek jelita grubego, te ostatnie zaczynały wydzielać PYY. Zespół zauważył, że ludzkie komórki stykające się z kulturami trawiącymi ziemniaki uwalniały najwięcej hormonu. Na drugim miejscu uplasowały się zaś komórki wystawione na oddziaływanie hodowli dżeladowych na tej samej diecie.
Uzyskane w ten sposób dowody sugerują, że paleodieta nie prowadzi do zwiększonego poziomu SCFAs i nasilonej supresji apetytu. Brytyjczycy twierdzą wręcz, że brak hamowania łaknienia (albo hamowanie nieznaczne) pozwala dżeladom żerować przez cały dzień. W ten sposób zwierzęta zapewniają sobie odpowiednią ilość składników odżywczych.
Przyjrzawszy się bliżej metabolitom, naukowcy stwierdzili, że gdy rosły stężenia aminokwasów izoleucyny i waliny, rosły też ilości wydzielanego PYY. Związek ten był silniejszy od związku z SCFAs. To wskazuje, że w hamowaniu łaknienia białko może odgrywać ważniejszą rolę niż rozkład skrobi czy włókien - podsumowuje Timothy Barraclough.
Komentarze (1)
mekamil, 22 maja 2014, 08:18
Badania, w których tak daleko idące wnioski wysuwa się na podstawie próbek od dwóch grup po trzy osobniki każda, należy traktować z dużą rezerwą.