Nasz pokarm się... kurczy
Im więcej jemy, tym bardziej rosną nasze ciała - to oczywiste. Mało kto wie jednak, że wzmożona konsumpcja powoduje znaczne zmniejszenie ciał organizmów należących do gatunków, które zjadamy najchętniej. Przyczyną jest najprawdopodobniej nietypowy sposób, w jaki dobieramy sobie ofiary, które lądują później na naszym stole.
Badacze twierdzą, że gatunki ryb odławiane masowo w celach konsumpcyjnych cierpią na naszej aktywności nie tylko w wyniku zmniejszenia liczby i liczebności ławic, lecz także przyśpieszenia zmian ewolucyjnych, które przechodzą te organizmy. Podobne zjawisko dotyczy roślin zbieranych w warunkach naturalnych. Nie zaobserwowano go za to u gatunków hodowanych lub uprawianych przez rolników.
Jak ustalili Amerykanie, tempo ewolucji gatunków poddanych silnej presji ze strony człowieka jest aż 2,5-krotnie wyższe, niż spotyka się zwykle w naturze. Swoje wnioski wysuwają na podstawie kilkudziesięciu analiz przeprowadzonych przez badaczy z wielu krajów świata, którzy obserwowali zmiany rozmiaru ciał oraz zachowań rozrodczych 29 gatunków roślin i zwierząt.
Czynnikiem odpowiedzialnym za zaobserwowane zaburzenia nie jest, jak może się wydawać na pierwszy rzut oka, ilość spożywanego przez nas pokarmu. Źródłem problemów są najprawdopodobniej nasze nietypowe upodobania. O ile bowiem drapieżniki żyjące w naturze wybierają celowo osobniki najsłabsze i najłatwiejsze do zabicia, ludzie zadowalają się głównie tymi największymi.
Presja ze strony człowieka sprawia, że znaczne rozmiary ciała stają się czynnikiem zwiększającym ryzyko przedwczesnej śmierci. Mniejsze okazy wykorzystują powstającą niszę, zwiększając swoją liczebność i znacznie wcześniej przystępując do rozpłodu. I choć ich potomstwo jest zwykle mniej liczne i ma mniejsze szanse na przeżycie, wciąż posiada ono cechę kluczową dla przeżycia: niewielkie gabaryty.
Dynamika obserwowanych zmian jest zatrważająca. Analiza danych wykazała, że rozmiary ciał wielu zwierząt i roślin spadły wyraźnie w ciągu zaledwie kilku pokoleń. Przygnębiający rekord osiągnęły owce kanadyjskie (Ovis canadensis), których średnia wielkość spadła aż o 20% w ciągu trzydziestu lat.
Kolejne badania mają ustalić, jak wiele czasu potrzeba na odtworzenie pierwotnych cech populacji przetrzebionych przez człowieka. Nie będzie to jednak proste, gdyż organizmy te wciąż są poddane silnej presji ze strony człowieka.
Jak tłumaczy główny autor studium, Chris Darimont z Uniwersytetu Kalifornijskiego, przeprowadzenie takich badań przypomina nieco jeden z wielkich eksperymentów, których nigdy nie przeprowadzono. Mimo to, jego zdaniem trzeba znaleźć na to sposób: nikt nie chce bardzo, bardzo małych dorszy, które dojrzewają w wieku dwóch lat.
Komentarze (6)
Jarek Duda, 20 stycznia 2009, 23:49
Kolejny przykład wpływu człowieka na ewolucję i to ciężko coś z nim zrobić ... chyba jedynie rozrzucać zapłodnione jaja z hodowli dużych ryb...
Są też inne ciekawe - jak np. białe motyle w kilka lat zmieniają się w szare ... a najciekawszy chyba to te Japońskie kraby z twarzą wojownika (Heike) - była legenda że bodajże dusza samuraja się w nie wcieliła, więc te przypominające twarz były wypuszczane ...
thibris, 21 stycznia 2009, 08:02
Ewolucja czy degeneracja gatunków ? Te wszystkie stworzonka wcale się nie przystosowują do nowych warunków, lecz te lepiej do nich przystosowane zostają wybite, przez co nie mogą przekazać swych genów potomstwu. Dla mnie to jest spora różnica.
kolejny_nick, 21 stycznia 2009, 09:17
To odkrycie jest opisane w podręcznikach ekologii od co najmniej dwudziestu lat... Nowością jest chyba skala zjawiska.
Oczywiście że ewolucja a nie "degradacja" - ewolucja to ślepa siła. Tu klasyczny przykład - presja środowiskowa (człowiek) selektywnie zmniejsza liczebność dużych osobników w populacji. A więc faworyzowane są małe osobniki, ich liczebność w populacji rośnie. A populacja niejako "ucieka" od drapieżnika - w małe rozmiary - czyli wyścig zbrojeń trwa. Teraz "ruch" po stronie drapieznika ;-)
mikroos, 21 stycznia 2009, 13:39
Samozaprzeczenie Gdyby były lepiej dostosowane, to by przecież nie ginęły Ewolucja zawsze dotyczy "tu i teraz", więc jeżeli w danej sytuacji ryba żyje w warunkach zagrożenia przed człowiekiem, to za lepiej dostosowane powinniśmy uważać te osobniki, które nie dają się zabić.
Krystus, 21 stycznia 2009, 20:09
XXI wiek - wszechobecna miniaturyzacja
W przypadku ryb, można by temu zaradzić (teoretycznie), wprowadzając górne limity wielkości poławianych osobników (analogicznie do istniejącej dolnej granicy).
...choć pewnie na dłuższą metę, spowodowało by to powstanie dwóch osobnych gatunków.
Tomek, 22 stycznia 2009, 02:22
;D
Może po prostu tymczasowa zmiana.
Co byśmy nie robili i tak rozpieprzamy przyrodę