Najpierw ważenie, potem wołanie
Ptasi rodzice ważą ryzyko, czy powiadamiać swoje młode o niebezpieczeństwie. Wszczynają alarm tylko wtedy, kiedy ich pisklęta są szczególnie hałaśliwe i w związku z tym ryzyko, że zostaną wytropione przez drapieżnika, jest wysokie.
Rodzice byli wrażliwi na koszt alternatywny uspokajania młodych i powiadamiania drapieżników o gnieździe - wyjaśnia dr Tonya Haff z Australijskiego Uniwersytetu Narodowego.
Młode solniki białobrewe (Sericornis frontalis) to głośne towarzystwo. Ich nawoływanie "pip, pip" słychać nawet wtedy, gdy nie są karmione. Hałas może zaalarmować wroga i sprowadzić na pisklęta niebezpieczeństwo. Gdy młode słyszą sygnał ostrzegawczy rodziców, stają się bardzo ciche [...]. W takiej sytuacji pojawia się jednak dylemat: bicie na trwogę może poinformować myśliwego, że w pobliżu znajduje się gniazdo. Jest więc sporo sensu w tym, by rodzice wszczynali alarm tylko wtedy, kiedy młode robią dużo hałasu, przez co ryzyko ataku pozostaje wysokie.
By sprawdzić, czy to poprawna hipoteza, Haff nagrała zawołania piskląt, a następnie manipulowała ich głośnością. Później w sezonie lęgowym rozpoczęła eksperyment na terenie Australian National Botanic Gardens. Objęła nim 21 gniazd solników białobrewych. Pogłośnione lub wyciszone nagrania odtwarzała w obecności 2 modeli zwierzęcych: kurawongi (drapieżnika przyciąganego przez głosy piskląt S. frontalis) i rozelli (nieszkodliwej papugi).
Australijka stwierdziła, że rodzice oceniali zachowanie swoich młodych, zanim decydowali się bądź nie wydać z siebie głos. Wcześniej podobne zachowanie zaobserwowano jedynie u naczelnych.
Komentarze (0)