Diagnostyka mikrobiologiczna w 5 minut
Firma uruchomiona przez naukowców z holenderskiego Uniwersytetu Twente opublikowała wyniki prac nad przenośnym detektorem pozwalającym na wykrywanie niemal dowolnych cząstek biologicznych zawieszonych w roztworze. Aparat działa w oparciu o analizę światła przechodzącego przez badaną próbkę.
Sercem wynalazku jest tzw. laboratorium na szkiełku (ang. lab on a chip), czyli płytka, w której wydrążono rząd równoległych względem siebie kanalików. Wnętrze każdego z nich zostało pokryte warstwą przeciwciał zdolnych do wybiórczego wiązania cząstek biologicznych wchodzących w skład komórek mikroorganizmów lub cząstek wirusowych. Tak przygotowany układ jest następnie "ładowany" próbką krwi, śliny lub dowolnej innej wydzieliny ciała.
O tym, czy badany materiał zawiera poszukiwane cząsteczki, można dowiedzieć się już po pięciu minutach od umieszczenia próbki w aparacie. Odczytu dokonuje się za pomocą układu optycznego złożonego z lasera oraz matrycy CCD - urządzenia znanego głównie z zastosowania jako detektor światła w cyfrowych aparatach fotograficznych.
O obecności poszukiwanych cząsteczek, związanych przez przeciwciało znajdujące się na ściankach kanalika, świadczy zmiana właściwości fali świetlnej przenikającej przez miniaturowe "laboratorium".
Autorzy urządzenia chwalą się, że pozwala ono na wykrycie pojedynczej cząstki wirusowej(!) w badanej próbce. Aparat umożliwia także precyzyjny pomiar stężenia poszukiwanych molekuł. Co więcej, dzięki odpowiedniemu dobraniu przeciwciał lub innych cząsteczek zdolnych do wychwytywania poszukiwanych substancji, możliwe jest szybkie dostosowanie aparatu do wykrywania niemal dowolnych cząsteczek.
Aby zoptymalizować prace nad rozwojem wynalazku, Uniwersytet Twente uruchomił tzw. spin-off, czyli wyspecjalizowaną firmę zatrudniającą naukowców pracujących wcześniej w ramach uczelnianego projektu badawczego. Jak szacują założyciele spółki, rynkowy debiut aparatu może nastąpić już pod koniec 2010 roku.
Komentarze (4)
pli, 31 maja 2009, 01:47
niesamowite! a co ze starym dobrym testem ELISA i równie nużącymi, co czasochłonnymi próbami biochemicznymi spędzającymi sen z powiek każdego początkującego adepta mikrobiologii (rozkłada mocznik czy nie? wytwarza h2s czy może nie wytwarza?- oto jest pytanie)
fantastyczne. inna sprawa- kiedy to trafi do polskich codziennych realiów, skoro w placówkach naukowych nawet na pipety elektroniczne szkoda kasy
mikroos, 31 maja 2009, 01:53
Wbrew pozorom szpitalne laboratoria diagnostyczne są b. dobrze wyposażone. Są, bo muszą być ze względu na normy. Dlatego nie dziwi np. widok kombajnów Roche'a za kilkaset tys. euro (fakt, żę przeważnie są one leasingowane, ale jednak są) Dlatego też istnieje szansa, że wynalazki takie jak ten trafią do użycia dość szybko, bo może się okazać, że ze względu na gigantyczną przepustowość i szybkość badania opłaca się je stosować. Przecież jeżeli np. zidentyfikujemy bakterię w ciągu 5 minut zamiast kilku godzin, możemy szybciej rozpocząć skuteczną terapię. A zaoszczędzony czas to w przypadku infekcji szpitalnych zaoszczędzona góra pieniędzy.
Wiadomo, codzienne życie w labie to klęska, ale akurat w szpitalach źle nie jest.
waldi888231200, 31 maja 2009, 09:21
'' wyspecjalizowaną firmę zatrudniającą naukowców pracujących wcześniej w ramach uczelnianego projektu badawczego ''
Czyli za społeczne pieniądze badania a następnie siup do biznesu.
Oznaczałoby to że na uczelniach zostali tylko ci co nic kasowego nie odkryli i oni uczą innych. (pytanie : czego??)
mikroos, 1 czerwca 2009, 23:24
Się nie bój. Prawa własności przemysłowej wciąż należą do uczelni i to ona kosi najwięcej pieniędzy. Inna rzecz że pracownicy spin-offów przeważnie nie tylko mogą zostać na uczelniach, ale często nawet muszą, bo zobowiązuje ich do tego kontrakt. Zanim zaczniesz oskarżać, sprawdź, czy mówisz prawdę.