Setki żółwi na plażach Massachusetts
W stanie Massachusetts prowadzona jest akcja ratunkowa, a specjaliści próbują rozwiązać zagadkę olbrzymiej liczby zagrożonych żółwi wymywanych na plaże przez zimne wody oceanu.
Większość z żółwi to młode przedstawiciele skrajnie zagrożonego gatunku żółwi zatokowych (Lepidochelys kempii). Zwierzęta podczas podróży wokół Cape Cod zostały złapane w pułapkę zimnych wód i wyrzucone na plaże. Żółwie migrowały przed zimą na południe. Chłodne wody nie tylko pozbawiły ich sił. Wiele zwierząt jest odwodnionych, cierpi na zapalenie płuc, infekcje, mają złe wyniki krwi. Ich skóra jest odbarwiona i często porośnięta glonami. Na szczęście dobrze reagują na leczenie.
Prace ratunkowe koordynują ekolodzy z organizacji Mass Audubon's Wellfleet Bay Wildlife Sanctuary. Z plaż zebrano ponad 1000 zwierząt, z czego około 20% było martwych. Specjalistów zastanawia tak duża liczba żółwi. Co roku na plażach Massachusetts znajduje się około 200 zwierząt wyrzuconych przez zimne wody. W tym roku jest ich znacznie więcej i wciąż przybywają nowe. Co więcej, w miarę jak spada temperatura, na plaże trafiają też żółwie z gatunków, które lepiej radzą sobie z chłodnymi wodami.
Zebrane żywe zwierzęta są wysyłane do szpitala dla żółwi prowadzonego przez New England Aquarium. Pracownicy tej instytucji muszą teraz dłużej pozostawać w pracy. Spędzają tam po 12-14 godzin na dobę, zwrócono się też o pomoc do ochotników. Po ustabilizowaniu stanu, zwierzęta są wysyłany do innych szpitali na dalsze leczenie. Niedawno 50 zwierząt zostało wysłanych prywatnym samolotem do Houston, a przed tygodniem 193 żółwie poleciały na Florydę na pokładzie samolotu należącego do Straży Wybrzeża. New England Aquarium prowadzą rozmowy z instytucjami w Luizjanie, Mississippi i Teksasie. W naszym akwarium nie pomieścimy 600 żółwi. Nikt nie ma tak dużego akwarium. W tym momencie mamy do czynienia z ogólnokrajową akcją ratunkową - mówi Charles Innis, odpowiedzialny w New England Aquarium za kwestie zdrowia zwierząt. Ekspert dodaje, że zwykle żółwie trzeba leczyć przez 1-2 miesięcy i można je wypuścić. Bardziej chore zwierzęta pozostają pod opieką ludzi nawet 8 miesięcy. Innis ma nadzieję, że uda się uratować 70% żółwi. Młode żółwie zatokowe podążały przed zimą do miejsc swojego urodzenia na plażach w Teksasie i Meksyku.
Naukowcy nie wiedzą, dlaczego w bieżącym roku tak wiele zwierząt wpadło w pułapkę zimnych wód. Niektórzy twierdzą, że ich liczba jest większa niż zwykle, gdyż ochrona gatunku przynosi spodziewane skutki i w ubiegłym roku urodziło się więcej młodych niż wcześniej. Jednak Donna Shaver, dyrektor Division of Sea Turtle Science and Recovery w Corpus Christi w Teksasie mówi, że to nie aż takie proste. Prawdą jest, że od połowy lat 80. w Zatoce Meksykańskiej przychodzi na świat znacznie więcej żółwi niż wcześniej, jednak zauważa, że w ostatnich latach nie dochodziło do wielkich zmian w ich liczebności. Uczona sądzi, że przyczyną pojawienia się tak wielu żółwi na plażach Massachusetts są warunki panujące w oceanie.
Zgodnie z jeszcze inną hipotezą żółwie podróżują dalej na północ niż robiły to wcześniej, gdyż ogrzewające się oceany stwarzają odpowiednie warunki do życia tam, gdzie wcześniej zwierzęta się nie wybierały. Problem w tym, że jesienią, w drodze na południe, zostają złapane przez zimne wody.
Z obecnie dostępnych danych wynika, że każdego roku jaja składa jedynie około 5500 samic żółwia zatokowego. Uratowanie setek zwierząt wyrzuconych na plaże ma zatem olbrzymie znaczenie dla przetrwania gatunku.
Komentarze (0)